Adam Mickiewicz, "Dziady III", scena I
Poznasz streszczenie sceny I. Dowiesz się, jakie postaci i wydarzenia historyczne przedstawił Mickiewicz w dramacie.
W scenie pierwszej trzeciej części „Dziadów” pojawiają się wydarzenia i postaci historyczne. Mickiewicz przywołuje proces działaczy Towarzystwa Filomatów. Obok porażających dowodów represji i okrucieństwa Rosjan wobec polskiej młodzieży, Mickiewicz umieszcza w utworze elementy fikcyjne, subiektywne, wyimaginowane. Osłabiają one wymowę dzieła i paradoksalnie sprowadzają tragedię narodu do wymiaru niezaspokojonych ambicji poety balansującego na granicy obłąkania.
Na korytarzu w wileńskim więzieniu zbiera się grupa młodych więźniów ze świecami w ręku. Nieopodal stoi uzbrojona straż. Zbliża się północ, ulubiona godzina romantyków. Więźniowie mogą razem spędzić świąteczny czas, dzięki życzliwości kaprala, byłego legionisty. Na korytarzu spotykają Żegotę dawnego towarzysza, który właśnie został pojmany i uwięziony. Decydują się pójść do celi Konrada najdalej oddalonej od strażników, oddzielonej murem od kościoła. Żegota opowiada, że ukrywał się na wsi, ale poprzedniego dnia został aresztowany. Od pewnego czasu dochodziły go informacje o śledztwie prowadzonym przez carską policję. Nikt jednak nie potrafił powiedzieć, z jakiego powodu prowadzono śledztwo. Żegota podejrzewa, że celem aresztowań było nałożenie kar pieniężnych na więźniów. Sam nigdy nie był członkiem żadnego spisku, a jak sądzi, niewinnych nikt na Sybir nie ześle. Odpowiada mu Tomasz. Do Wilna z Warszawy przybył senator Nowosilcow, który popadł w niełaskę u cara. Teraz represjami wobec miejscowej ludności, odkryciem rzekomego spisku stara się odzyskać przychylność imperatora. Tomasz jest przekonany, że słynący z okrucieństwa Nowosilcow gotów jest poświęcić dla kariery wiele ofiar. Żegota ma nadzieję, że więźniowie mają szanse na uniewinnienie. Nic złego przecież nie zrobili. Tomasz rozwiewa to marzenie. Śledztwo i sąd odbywają się potajemnie. Więźniowie nie wiedzą, o co zostali oskarżeni, nikt nie słucha ich wyjaśnień i obrony. Zdaniem Tomasza jest tylko jedno wyjście. Ci więźniowie, którzy nie mają rodzin powinni wziąć winę na siebie, aby inni mogli powrócić do domów. On sam gotów jest cierpieć za innych. Zasmuconemu Żegocie koledzy dają za przykład Jacka. Jego żona spodziewa się dziecka, on jednak dzielnie znosi więzienie. Feliks Kółakowski dopowiada, że jeśli Jackowi urodzi się syn, to pewnie też gotowy będzie poświęcić się dla ojczyzny. Mężczyźni nie wiedzą, jak długo przebywają w więzieniu. Niektórzy z nich mają okna zabite deskami, nie wiedzą nawet, kiedy jest noc, a kiedy dzień. Najdłużej w więzieniu przebywa Tomasz, został aresztowany jako pierwszy. Opowiada jak prawie umarł z głodu. Dostawał posiłki, które nie nadawały się do spożycia, a kiedy zmusił się, żeby coś zjeść, ciężko zachorował. Jakub siedzi od ośmiu miesięcy i jak twierdzi, cały czas jest mu ciężko. Więźniowie mają nadzieję, że jeśli zostaną skazani i zesłani na Sybir, obudzi to w narodzie ducha walki z oprawcą. Frejend twierdzi, że oddałby życie, byle uchronić Tomasza i Konrada,w którym widzi nie tylko poetę, który słowem dodaje otuchy, ale i wieszcza.
Jan Sobolewski będący tego dnia na przesłuchaniu, opowiada o tym, co widział w mieście. Dwadzieścia kibitek (karetek więziennych) pojechało na Sybir. Rosjanie wywieźli studentów ze Żmudzi. Wydarzeniu przyglądało się wiele osób. Wszyscy więźniowie wyglądali nędznie. Nie ulegało wątpliwości, że przebywali w fatalnych warunkach i byli torturowani. Najmłodszy miał około dziesięciu lat. Wszyscy mieli nogi skute łańcuchami, na wypadek, gdyby przyszła im do głowy myśl o ucieczce. Szli jednak godnie, jakby chcieli dać obserwatorom do zrozumienia, że cierpienie dla ojczyzny jest wyróżnieniem. Jeden z więźniów krzyknął wsiadając do kibitki „Jeszcze Polska nie zginęła”. Sobolewski zaklina się, że nigdy nie zapomni o zesłańcach. Wtórują mu inni towarzysze. Opowiada, że odniósł wrażenie, iż zarówno wojsko, strażnicy, jak i inni ludzie czuli, że kara nałożona na studentów jest niesprawiedliwa, nieludzka. Wszyscy jednak milczeli z obawy przed represjami cara. Jeden z więźniów skatowany nie mógł iść o własnych siłach. Żołnierz, który niósł go do kibitki ocierał łzy. Kibitki ruszyły i w tej samej chwili w pobliskim kościele było podniesienie. Ksiądz Lwowicz doradza modlitwę. Adolf proponuje, by pomodlić się za przyjaciela, który odebrał sobie życie w momencie aresztowania.
By pocieszyć więźniów Żegota opowiada bajkę. Bóg wygnał grzesznych ludzi z raju, ale nie chciał, by umarli z głodu. Wysłał więc anioły, by rozsypały zboże. Adam znalazł ziarna. Nie wiedział jednak, co z nimi zrobić i zostawił je na drodze. W nocy diabeł zakopał zboże w ziemi, by człowiek go nie znalazł. Dumny z tego, że pokrzyżował boskie plany, cieszył się bardzo. Wiosną ziarno wykiełkowało. Żegota opowiada przypowieść, bo widzi w niej analogię do losów Polaków.
Rozżalony Jankowski śpiewa pieśń, w której pobrzmiewa nuta zawodu. Nie wierzy, że Bóg, Jezus, Maryja sprzyjają Polakom. Gdyby Bóg opiekował się Polakami, ukarałby cara i Nowosilcowa. Konrad jest oburzony wymienianiem imienia Maryi w pieśni Jankowskiego, przerywa mu. Kapral popiera Konrada i opowiada o tym, jak sam bronił imienia Najświętszej Panny i dzięki temu ocalił swoje życie. Rzecz działa się w Hiszpanii, gdzie kapral walczył pod dowództwem generała Dąbrowskiego. Francuzi wypiwszy zbyt wiele wina kpili ze świętych i Maryi, on jeden stanął w obronie jej imienia. Rano okazało się, że Francuzom obcięto głowy, kapral swoją zachował, bo jak mu wyjaśnił gospodarz, był obrońcą Maryi.
Więźniowie zwracają uwagę na dziwne zachowanie Konrada, który pobladł bardzo i wygląda jakby był nieprzytomny. Gdy słyszy dźwięk fletu zaczyna śpiewać: „Zemsta, zemsta, zemsta na wroga,/Z Bogiem i choćby mimo Boga.” Dalej śpiewa, że jest upiorem gotowym kąsać każdego rodaka, by zarazić go nienawiścią do wroga. Potem razem zagryzą go, rozrąbią ciało toporem, ręce i nogi przybiją gwoździami, aby wróg nie stał się upiorem. Zemsta.
Towarzysze stoją porażeni pieśnią Konrada, ks. Lwowicz przerywa ją uwagą, że jest to pieśń pogańska, kapral dodaje, że szatańska. Konrad śpiewa dalej, o tym, że wznosi się ponad ludzi i niczym biblijny prorok widzi przyszłość. Czuje się jak orzeł wśród mniejszych ptaków. Widzi jak ogromne czarne ptaszysko rozpościera skrzydła i przykrywa nimi niemal cały świat. To ogromny kruk, z którym orzeł ma stoczyć bój.
Słuchać poruszenie u bram wiezienia. Więźniowie w pośpiechu rozchodzą się do swoich pokoi. Konrad zostaje w celi sam.
Sprawdź, czy zapamiętałeś
Na jaką karę zostali skazani przez Rosjan studenci ze Żmudzi?