Adam Mickiewicz , "Pan Tadeusz", Księga IV, Dyplomatyka i łowy
Poznasz streszczenie kolejnego fragmentu "Pana Tadeusza”. Dowiesz się, że generał Dąbrowski i Napoleon byli wielkimi amatorami tabaki, a ponadto że Ksiądz Robak rewelacyjnie strzelał, a Wojski był wirtuozem gry na rogu.
Prastara litewska puszcza gościła najznamienitszych myśliwych, legendarnych i historycznych władców, książąt i królów. Od rozbudowanej apostrofy do starych drzew, które kiedyś dawały schronienie zwierzynie i ptactwu, poetom natchnienie, a teraz wycinane są na polecenie barbarzyńskich kupców i urzędników rosyjskich, rozpoczyna się księga IV. Następnie narrator relacjonuje przygotowania do polowania na niedźwiedzia. W Soplicowie od świtu panuje ruch i gwar, psy szczekają, trąby grają, a Tadeusz śpi. Budzi go pukanie do drzwi. Tadeusz jest szczęśliwy. Uśmiecha się, rumieni, wzdycha i myśli o wydarzeniach poprzedniego wieczora. Wygląda przez okno i widzi młodą dziewczynę o jasnych oczach i jasnych włosach, piękną. Tymczasem zza drzwi męski głos informuje Tadeusza, że zaspał na polowanie. Młodzieniec biegnie do stajni, gdzie czeka już na niego osiodłany koń i rusza za myśliwymi.
Po drodze mija dwie karczmy: starą należącą do dziedzica zamku Horeszków i nową postawioną przez Sopliców. Gospodarzem starej jest żyd Jankiel, słynący w okolicy z uczciwości, gościnności i talentów muzycznych, cieszący się wielkim szacunkiem okolicznej szlachty. Dzisiaj w gospodzie miodem raczy się ksiądz Robak, który często odwiedza arendarza. Znają się ponoć z dawnych lat. Wokół Robaka zgromadził się tłum szlachty. Ksiądz częstuje tabaką. Tabaka, to sproszkowany tytoń, wzbogacony substancjami aromatycznymi, który wdychano przez nos. Szlachcice wdychają, kichają i nadziwić się nie mogą jakości tabaki. Podejrzewają, że pochodzi z Kowna, bo miasto słynie z takich wyrobów, ale Robak wyjaśnia, że została zrobiona w Częstochowie przez paulinów. Wilbik wypytuje, czy to prawda, że w tym świętym mieście stacjonują teraz Francuzi i zamierzają zburzyć kościół, a skarbiec zabrać. Bernardyn dementuje te pogłoski. Napoleon jest katolikiem, któremu błogosławi sam papież. Rzeczywiście część skarbu została przekazana na sprawę narodową, na stutysięczną armię Księstwa Warszawskiego, bo armię trzeba opłacić. Tymczasem szlachta litewska płaci jedynie podatki carowi. Rozmówcy Robaka skarżą się, że podatki siłą są ściągane przez carskich urzędników. Mało tego, litewska szlachta musi przedstawiać dowody swojej szlacheckości. Ksiądz Robak wraca to tematu tabakiery. Wielcy ludzie jej używali np. generał Dąbrowski. Gdy Ksiądz go widział ostatni raz, generał prosił Bernardyna, by przekazał Litwinom, że się wkrótce spotkają na Litwie i żartował, by czekali na niego z najlepszą na świecie częstochowską tabaką. Ta informacja wywołuje euforię. Ludzie rzucają się sobie w ramiona, śpiewają, krzyczą „wódki, miodu, wina”.
Bernardyn odkrywa kolejne tajemnice tabakiery. Pokazuje zebranym miniaturowy obrazek ukryty w przedmiocie. Przedstawia on armię i groźnego wodza, Napoleona. Napoleon jest ponoć wielkim amatorem tabaki i zażywa jej często (w przeciwieństwie do cara). Ponoć raczył się nią także pod Austerlitz, gdzie Francuzi rozgromili Rosjan i Austriaków. Ludzie pytają, kiedy można się spodziewać Francuzów na Litwie. Sami oczekują ich, jak wybawienia. I tu Ksiądz Robak niczym Sfinks mówi zagadkami, że szlachta zamiast tylko czekać powinna się właściwie przygotować i cytat „ oczyścić dom ze śmieci”. Zebrani nie rozumieją, co Ksiądz ma na myśli, proszą, żeby jaśniej wytłumaczył, co powinni zrobić. Ale Ksiądz wymawia się, że czasu nie ma, bo się spieszy. Innym razem zdradzi szczegóły. Wychodzi.
Robak dostrzegł Tadeusza, który pędził na koniu lekkomyślnie do puszczy, nieświadomy niebezpieczeństw i zasadzek, które tam czekają na niedoświadczonego myśliwego.
Tymczasem kierujący polowaniem Wojski odcina niedźwiedziowi możliwość powrotu
do matecznika. Myśliwi zajęli pozycje i nasłuchują. Słychać ujadanie psów, które gonią
za zwierzem. Nagle ujadanie zamienia się w skowyt. Myśliwi biegną do lasu, strzelają
na oślep. Mimo próśb Wojskiego opuszczają swoje pozycje. Niedźwiedź kieruje się w stronę pól, gdzie pozostali tylko Wojski, Hrabia i Tadeusz. Z przerażającym rykiem, stojąc na dwóch łapach ukazuje się myśliwym. Rusza na Hrabiego i Tadeusza. Obaj mierzą z flinty i równocześnie pociągają za spust. Chybiają. Obaj jednocześnie chwytają za oszczep. Rozjuszony niedźwiedź jest tuż, tuż. Wspina się i łapą próbuję przewrócić Hrabiego. Asesor, Rejent i Gerwazy strzelają. Raniony niedźwiedź wyskakuje w górę, a spadając przewraca Hrabiego. Jeszcze ryczy, a chwilę potem kona.
Wojski chwyta róg myśliwski i trąbi obwieszczając, że zwierz został upolowany. A w graniu tym cała historia polowania jest zawarta.
„ I zagrał: róg jak wicher niewstrzymanym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Umilkli strzelce, stali szczwacze zadziwieni
Mocą, czystością, dziwną harmoniją pieni.”
…
„Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.”
(Uwielbiam ten fragmencik!)
Zewsząd rozlegają się oklaski, gratulacje, wiwaty. Myśliwi zbierają się wokół zwierzyny. Rejent z Asesorem rozpoczynają nowy spór, kto zabił niedźwiedzia. Każdy z nich jest przekonany, że on właśnie zgładził zwierza. Tym razem Wojski przyznaje, że jest się o co spierać, a nawet pojedynkować (wcześniej zganił obu myśliwych, że spierają się o to, czyj pies dopadł szaraka). Wojski zaczyna opowiadać historię Domejki i Dowejki. Myśliwi wiedli spór o to, który z nich zabił niedźwiedzia. Ponieważ nie mogli dowieść swoich racji, postanowili się pojedynkować przez skórę misia. Wojski był sekundantem w tym pojedynku.
Gerwazy przerywa opowieść, rozciął tasakiem głowę zwierza i znalazł w mózgu kulę,
która został wystrzelona z jego broni. Nie Gerwazy jednak strzelał, a Ksiądz Robak, ratując Hrabiego (ostatniego z Horeszków przed pazurami niedźwiedzia), Tadeusza, a może i samego Gerwazego. Klucznik proponuje, by wypić za zdrowie Bernardyna, ale ten gdzieś zniknął. Piją więc myśliwi gdańską wódkę za zdrowie księdza i delektują się bigosem. Potem wracają do dworu. Asesor i Rejent posępni, podobnie Hrabia i Tadeusz. Wojski kończy swoją opowieść. Ze względu na podobieństwo nazwisk Domejko często był mylony z Dowejką i odwrotnie. Zdarzało się obu ponosić straty z tego powodu. Kiedy więc podczas polowania obaj strzelili do tego samego niedźwiedzia zabijając zwierzę i nie mogli rozstrzygnąć, czyj strzał był śmiertelny, postanowili położyć kres swej wieloletniej niechęci i pojedynkować się z odległości wyznaczonej przez skórę niedźwiedzia. Wojski, któremu przypadł zaszczyt bycia sekundantem w tym pojedynku, wiedząc, że obaj myśliwi niechybnie zginą, jeśli będą strzelać z tak bliska, wpadł na genialny pomysł. Pociął skórę niedźwiedzia na cieniuteńkie paseczki. Ułożył je jeden za drugim i kiedy o świcie szlachcice stawili się na pojedynek musieli ustawić się tak daleko, iż nie widzieli się prawie. Sytuacja rozładowała emocji i koniec końców wybaczyli sobie dotychczasowe winy, a nawet zaprzyjaźnili się ze sobą.
Uwaga - opowieść Wojskiego przerywa na chwilę nieudana pogoń psów Kusego i Sokoła za zającem.
Streszczenie Księgi V znajdziesz tutaj>>