Adam Mickiewicz, "Pan Tadeusz", Księga V, Kłótnia
Poznasz szczegółowe streszczenie kolejnej księgi. Dowiesz się, ile zmarszczek i zębów miała Telimena, kto obraził się, bo dostał nagrodę, jaką awanturą może się skończyć nakręcanie zegarów. Poznasz kolejny talent Wojskiego.
Myśliwi wracają z polowania na niedźwiedzia. Tymczasem Telimena obmyśla, jak tu upolować męża. Rozważa dwie kandydatury Hrabiego i Tadeusza. Hrabia wydaje się już trochę zakochany, jest bogaty, młody, ale czy zechce się ożenić z niezamożną i nieco starszą kobietą, czy krewni mu pozwolą, czy będzie stały w uczuciach. Hrabia jest blondynem, a blondyni nie są zbyt namiętni. Tadeusz natomiast „prostaczek”, poczciwy chłopiec, ale zakochał się po raz pierwszy. Ma wobec Telimeny zobowiązania za pierwsze słodycze miłości. Bogate doświadczenie i rozsądek podpowiadają damie, że Tadeusz może być lepszą i łatwiejszą zdobyczą. Najlepiej byłoby po ślubie wyjechać do stolicy. Telimena pomogłaby Tadeuszowi zdobyć trochę ogłady, a sama mogłaby użyć życia, póki jest jeszcze młoda.
A Hrabia mógłby się ożenić z Zosią. Zosia jest co prawda uboga, ale urodzeniem równa Hrabiemu. Telimena znalazłaby na starość miejsce w ich domu. Woła panienkę. Ta właśnie karmi ptactwo, kury, indyki, pawie, gołębie. Słyszy wołanie cioci i biegnie do alkowy. Telimena informuje Zosię, że dzisiaj dziewczę pokaże się gościom. Przyszedł czas porzucić karmienie kur i zabawy z chłopskimi dziećmi. Dziewczyna cieszy się tą wiadomością. Biegnie, by ubrać się odpowiednio. Ciocia wszystko przygotowała. Gdy Zosia się ubrała, Telimena poucza ją, jak chodzić, jak dygnąć z wdziękiem. Nie bardzo jest zadowolona z umiejętności podopiecznej, ale ta obiecuje, że się poprawi.
Wracają myśliwi. Telimena chwyta Zosię za rękę i wychodzi do pokoju. Pełni rolę pani domu i przedstawia podopieczną wszystkim. Tadeuszowi mówi, że panna jest jego bliską krewną. Tadeusz poznaje w Zosi, zjawiskową istotę, którą widział rano przed polowaniem. Wojski spostrzega, że Tadeusz pobladł i radzi mu, by poszedł odpocząć do swojego pokoju. Telimena także zauważyła, że młodzieniec na widok panienki bardzo się zmieszał. Próbuje go zagadywać, ale ten niechętny jest rozmowie. Spluwa, kopie krzesło i wychodzi. Błąka się po okolicznych polach i ścieżkach, aż wreszcie trafia do świątyni dumania, gdzie wczoraj Telimena dała mu kluczyk i bilecik. Dostrzega kochankę. Siedzi na kamieniu i płacze. Tadeusz wzruszył się tym widokiem, już zamierza podejść do kobiety i pocieszyć ją, bo przecież nie jest winna temu, że Tadeusz się pomylił. Gdy nagle widzi, że Telimena zrywa się z miejsca, skacze, rzuca, biegnie do lasu, przyklęka, upada. Chwyta się za pierś, szyję, nogi. To mrówki. W tej sytuacji Tadeusz nie może odmówić pomocy damie. Wybiera mrówki z ubrania i zbliża usta do skroni Telimeny zapominając o porannym rozczarowaniu, i tak zastyga. Błogą chwilę przerywa dzwonek obwieszczający kolację w Soplicowie. Kochankowie wracają osobno, bo razem nie wypada. Telimena ma wrażenie, że obserwuje ją Ksiądz Robak, Tadeusz widzi rąbek surduta Hrabiego. Wszyscy już zasiedli do wieczerzy w odpowiednim porządku. Tym razem w posiłku nie uczestniczy Bernardyn. Jego miejsce zajęła Podkomorzyna. Atmosfera posępna. I goście,i domownicy milczą. Przyczyną nie najlepszych nastrojów jest przebieg polowania, w którym tylko Ksiądz wykazał się refleksem i myśliwskim kunsztem. Rejent z Asesorem dodatkowo zawiedli się na swoich psach. Asesor patrzy z niechęcią na swoich konkurentów do ręki Telimeny. Telimena nie ma odwagi spojrzeć na Tadeusza, próbuje zabawiać rozmową Hrabiego, ale ten patrzy niemal z pogardą na damę, okazując żywe zainteresowanie Zosi. Widać jednak, że robi to na złość Telimenie. Ta zadowolona jest jednak z takiego obrotu sprawy i zwraca się do Tadeusza. Młodzieniec nie jest skłonny do rozmowy. Ma za złe Telimenie zbyt głęboki dekolt, uważa, iż jest natrętna. Patrzy zdegustowany i nagle przestraszył się swoim odkryciem. Telimena ma uróżowane policzki, piegi, tysiące zmarszczek na twarzy i na szyi, brakuje jej dwóch zębów. Tadeusz czuje się nieswojo. Pochyla się nad talerzem. Podsłuchuje, o czym to Zosia rozmawia z Hrabią. Zazdrość wzbiera w jego sercu.
Posępny jest również Podkomorzy. Patrzy jak jego dwie córki, najlepsze partie w całym powiecie siedzą zaniedbane przez kawalerów przy stole (widać nikt nie wziął sobie do serca mowy o grzeczności Sędziego wygłoszonej w Księdze I). Wojski prosi o głos.
Zwraca się do młodzieży, by zgodnie ze starym zwyczajem przy wieczerzy dzieliła się wrażeniami z polowania. Ani Hrabia, ani Tadeusz nie powinni brać sobie do serca, tego,
że chybili strzelając do niedźwiedzia, bo to zdarza się najlepszym. Z przygody mogą wyciągnąć naukę na przyszłość, by nie brać na cel jednej zwierzyny. Asesor półgębkiem dopowiada „dziewczyny”. Goście śmieją się. Rejent mówi „kobiety”, Asesor „kokiety”
i patrzy wymownie na Telimenę. Wojski nie domyśla się nawet, co budzi wesołość gości, ale cieszy się, że atmosfera się ożywiła. Chce opowiedzieć o podobnym wypadku na polowaniu jak dzisiejszy, ale przerywa mu Sędzia wznosząc toast za Księdza Robaka. Oświadcza, że czyn Bernardyna zostanie nagrodzony datkiem na kościół, a mięso niedźwiedzia zostanie podarowane zakonowi. Skórę natomiast jako nagrodę Podkomorzy przekaże drugiemu po Bernardynie najbardziej zasłużonemu w polowaniu.
Podkomorzy zastanawia się długo, bo wybór nie jest prosty. Ostatecznie decyduje, że skórę powinni otrzymać Tadeusz i Hrabia, bo obaj znaleźli się w największym niebezpieczeństwie. Podkomorzy jest pewien, że Tadeusz, jako młodszy i krewny gospodarza odstąpi trofeum Hrabiemu.
Tymczasem Hrabia czuje się obrażony. Rozgląda się po komnacie zamkowej, przypomina sobie, że jest ostatnim potomkiem dziedziców tego miejsca, a przyszedł tu jako gość. Uśmiecha się więc i mówi Podkomorzemu, że ma za mały dom na tę nagrodę. Proponuje, by skóra została w tym zamku. Sędzia odda zamek wraz z trofeum.
Podkomorzy czując, iż zanosi się na awanturę, zaczyna opowiadać o problemach związanych z wydaniem wyroku i sposobach ich pokonania, gdy małymi, bocznymi drzwiami do sali wchodzi Gerwazy Rębajło i zaczyna nakręcać zegary kurantowe stojące w kącie. Podkomorzy chce, by wstrzymał swoją pracę. Gerwazy nie zwraca na niego uwagi. Zegarowy mechanizm skrzypi nieznośnie. Podkomorzy ponawia prośbę. Gerwazy odpowiada butnie, że on w przeciwieństwie do Podkomorzego jest u siebie i ten nie będzie mu wydawał rozkazów. Podkomorzy nie może znieść takiej zniewagi. Każe wyrzucić Klucznika za drzwi. Gerwazy odwołuje się do honoru Hrabiego.
Jakby mało było zamieszania, do akcji wkracza woźny Protazy Baltazar Brzechalski,
który wzywa Asesora, by przeprowadził śledztwo o najazd na dobra Sędziego, a skoro Sędzia w zamku jada, to zamek do niego należy.
Poruszony Gerwazy rzuca w Protazego pękiem kluczy. Wszyscy porywają się z miejsc, by na rozkaz Sędziego rzucić się na Klucznika, ale drogę zagradza im Hrabia. Nikomu nie pozwoli krzywdzić swojego sługi w swoim domu.
Podkomorzy przywołuje powagę swojego urzędu, najważniejszego w powiecie, twierdzi, że może ukarać Rębajłę. Ta mowa budzi uśmiech politowania na twarzy Hrabiego. Obaj z Gerwazym wychodzą. Podkomorzy ściska kielich z winem tak mocno, że szkło pęka. Żąda, by służba podała mu karabelę. I tu rozsądnie odzywa się Tadeusz. Mówi Podkomorzemu i Sędziemu, że nie wypada im się wdawać w konflikt z Hrabią. Od tego jest młodzież. Tadeusz obiecuje, że wyzwie Hrabiego na pojedynek.
Tymczasem na drugim końcu stołu Telimena mdleje wprost w objęcia Hrabiego. Ten zatrzymuje się, by ją cucić. Słudzy obezwładniliby Gerwazego, ale tym razem Zosia zagradza im drogę. Klucznik wycofuje się na chwilę, po czym wraca z ławą. Zasłania siebie i Hrabiego i obaj zaczynają się wycofywać. W samą porę. Bowiem siedzący niewzruszenie Wojski słynący w okolicy z umiejętności rzucania nożem, wykonuje gesty, które świadczą o tym, że celuje w Hrabiego.
Po wieczerzy komnata wygląda jak pobojowisko.
Hrabia szykuje się na pojedynek. Razem z Gerwazym obmyślają plany zajazdu na Soplicowo i odebrania siłą zamku i wioski, bez oglądania się na sądy i administracje.
Streszczenie Księgi VI znajdziesz tutaj>>