Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", streszczenie 2
Poznasz streszczenie rozdziałów 4 i 5 powieści. Dowiesz się, czyj palec od nogi był traktowany jak najcenniejszy dar, a także kogo zaatakował Zbyszko z Bogdańca i jak okrutną miał za to ponieść karę.
Rozdział IV
Po południu orszak księżny Anny Danuty wyruszył z Tyńca do Krakowa. Dołączyli do niego Maćko z Bogdańca i Zbyszko, obaj w pełnym rynsztunku na wspaniałych koniach. Księżna była uradowana. Dostała od zakonników relikwię, palec od nogi św. Ptolemeusza. Ciekawiło ją, jak owa relikwia wygląda, ale obawiała się sama otworzyć pudełko, „aby Świętego nie urazić”. Dworzanie żartowali na wspomnienie legendy o Walgierzu Wdałym, gdy nagle zobaczyli na horyzoncie ogromną postać. Zbyszko, który chciał zaimponować Danusi, pognał konia, by rozprawić się z tajemniczym człowiekiem, jeśliby ten w jakikolwiek sposób zagrażał orszakowi. Zanim ruszył Maćko. Zbyszko zastanawiał się, czy kopię ustawić, jak do walki, ale zjawa z przeciwka zatrzymała się i zagadała do niego przyjaźnie. Młodzieniec jednak nie odpowiedział, bo za plecami wielkoluda ujrzał rycerza w świecącej zbroi, w białym sukiennym płaszczu z czarnym krzyżem i w stalowym hełmie z pięknym pawim piórem. Zbyszko był przekonany, że to sam Pan Bóg zesłał mu tego Krzyżaka, aby go zabił, a pawi czub złożył u nóg Danusi, jak jej przysięgał. Nachylił kopię i z okrzykiem „Grady! Grady!” ruszył na rycerza. Tamten nawet nie drgnął. A Zbyszko poczuł, że nieznajomy, który do niego odzywał się wcześniej, chwycił jego kopię i przełamał ją. Zbyszko złapał za topór. Nieznajomy siłacz zagroził, że zwali go z konia, jeśli nie odłoży broni. Wyjaśnił bezmyślnemu młodzieńcowi, że zaatakował posła krzyżackiego, czym obraził królewski majestat i niechybnie czeka go sroga kara. Gdy nadjechał Maćko nieznajomy przedstawił się. Był jednym z najsławniejszych polskich rycerzy. O Powale z Taczewa poeci śpiewali pieśni. Na prośbę króla Władysława asystował krzyżackiemu posłowi i zapewniał mu bezpieczeństwo. Maćko zaczął tłumaczyć Zbyszka. Powała doradzał, by młodzieniec przeprosił Krzyżaka. Maćko, który trochę mówił po niemiecku, podszedł do posła, by załagodzić sprawę. Ten jednak słowem się nie odezwał. Dopiero, gdy Powała wstawił się za Zbyszkiem, zażyczył sobie, by nieszczęsny napastnik wraz z opiekunem zsiedli z koni, zdjęli hełmy i z gołymi głowami w obecności księżnej mazowieckiej przeprosili go. Zbyszko ani myślał płaszczyć się przed Krzyżakiem. Powała puścił młodzieńca wolno odbierając wcześniej przysięgę, że ten stawi się przed sądem. Dołączyli do orszaku. Starali się nie myśleć o tym, co się stało i trzymać całą rzecz w tajemnicy, by nie psuć nastroju dworzanom i nie dać satysfakcji posłowi. W drodze wszakże Powałał z Taczewa opowiedział całą rzecz Annie Danucie i prosił księżnę, by wstawiła się za Zbyszkiem u króla. Za jego radą Zbyszko przystał do dworu księżnej, a Maćko przyjął gościnę u samego Powały. Gdy tylko dojechali do Krakowa Maćko poszedł zasięgnąć rady o uczonego kanonika. Gdy spotkał się ze Zbyszkiem po tej rozmowie, nie miał dla niego dobrych wiadomości.
Rozdział V
Następnego dnia obaj rycerze z Bogdańca wraz z Powałą z Taczewa udali się na poranną mszę do katedry. Zbyszko przysłuchiwał się rozmowom znaczniejszych rycerzy i postanowił sobie, że jeśli uda mu się ocalić głowę w sprawie z Lichtensteinem, to będzie ich we wszystkim naśladował. Rycerze najchętniej rozmawiali o planowanej wojnie z potężnym Timurem Chromym, a Zbyszko dziwił się, że nigdy wcześniej nie przyszła mu ochota, by pod wodzą księcia Witolda wyruszyć w stepy. Wkrótce do katedry przybył sam król Władysław z dworem i licznymi gośćmi wśród których był znieważony przez Zbyszka poseł. Królowa Jadwiga weszła drzwiami od zachrystii. Zbyszkowi wydawała się święta. Biła od niej jasność, dobroć i spokój. Chłopak natychmiast przypomniał sobie szereg opowieści sławiących mądrość królowej, jej oddanie sprawom kraju i miłosierdzie. Jadwigę szacunkiem darzyli nie tylko poddani, ale także papież, a wielki mistrz zakonny czuł przed nią respekt. Rozpoczęła się msza i Zbyszko chciał pomodlić się za królową. Niestety umiał tylko dwa pierwsze wersy „Ojcze nasz” po łacinie. Powtarzał je więc wielokrotnie.
Po mszy księżna Anna Danuta poprosiła chłopca, by usługiwał jej i Danusi podczas śniadania. Miała nadzieję, że Zbyszko przy tej okazji znajdzie sposób, by zyskać sobie sympatię króla, która może okazać się potrzebna. Po wejściu do komnaty, gdzie podano śniadanie, Zbyszko zauważył, że księżna siedzi blisko znienawidzonego przezeń Lichtensteina. Jedzących zabawiał królewski trefniś, nie szczędząc im złośliwości. Gdy zażartował z Krzyżaków, że obsiedli ziemię dobrzyńską niczym trutnie miód, zakonnik poczuł się dotknięty i opowiedział, jak został napadnięty w drodze do Krakowa i znieważony przez polskiego rycerza. Zarzucił Polakom, że chociaż nazywają się chrześcijanami, zwyczaje kultywują pogańskie. Polscy rycerze wstali od stołu poruszeni, a Zawisza Czarny poprosił gościa o szczegóły. Wtedy Lichtenstein wezwał Powałę, by potwierdził jego słowa. Kiedy rycerz to zrobił, król popadł w gniew i chciał natychmiast stracić delikwenta. Powała odpowiedział, że rycerz powinien stanąć przed sądem i że zobowiązał go do tego pod przysięgą. Kiedy Kuno Lichtenstein powątpiewał, czy rzeczywiście odda się w ręce sprawiedliwości, Zbyszko odważnie wystąpił i przyznał się, że to on chciał zabić Krzyżaka. Na wniosek Topora z Tęczyna Zbyszko został pojmany i zaprowadzony do wieży. Księżna Anna Danuta i Danusia rzuciły się do stóp królowi i prosiły, by ten okazał łaskę rycerzowi. Ich prośby wspierał Powała. Król był wzruszony, ale darować winy nie mógł, jeśli komtur nie daruje. Kuno zaś pozostał głuchy na te błagania. Utrzymywał, że nie może jako przedstawiciel zakonu, darować takiej zniewagi.
Za radą rycerzy Maćko z Bogdańca udał się wieczorem do Niemca, by prosić go o łaskę dla Zbyszka. Został jednak przyjęty wzgardliwie i nic nie wskórał. Stary rycerz udał się też do króla. Władysław przyjął go dobrotliwie, podczas tej wizyty do króla przyszedł także Lichtenstein ze spisaną skargą. Następnego dnia Zbyszko był sądzony. Nie pomogły zeznania Powały, który podkreślał młodość i brak doświadczenia Zbyszka. Młodzieniec został skazany na śmierć. Do czasu wykonania wyroku miał przebywać w więzieniu. Maćko przychodził do niego niemal codziennie pocieszać go i zapewniać o tym, że zostanie pomszczony. Księżna Anna Danuta poszukiwała sposobu, by ocalić głowę młodzieńca i ostatecznie zdecydowała, że wspólnie z księżną Ziemowitową wystosuje list do wielkiego mistrza krzyżackiego z prośbą o łaskę. Maćko miał zawieźć pismo do Malborka. Więźnia odwiedziła także Danusia. Zaśpiewała piosenkę i wzruszyła tym Zbyszka bardzo.
Ciąg dalszy streszczenia znajdziesz tutaj>>