Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", streszczenie 4
Poznasz streszczenie rozdziałów 10, 11, 12 i 13.
Dowiesz się kogo Maćko i Zbyszko spotkali w drodze do Bogdańca, jak Jagienka ze Zgorzelic troszczyła się o rycerzy. Poznasz przebieg polowania na żubra i niedźwiedzia.
Rozdział X
W Olkuszu Maćko i Zbyszko zatrzymali się na noc u znajomego kanonika. Maćko wyspowiadał się. Nazajutrz wyjechali w dalszą drogę. Jechali niespiesznie przez puszczę. Osłabiony Maćko spał. Gdy zapadła noc, Zbyszko niespodzianie usłyszał dobiegające z tyłu odgłosy ludzi i koni. Niewolnikom i służbie wydał rozkaz przygotowania się do obrony. Sam wysunął się naprzód. Zobaczył kilkunastu ludzi na koniach i usłyszał, że jeden z nich wesoło podśpiewuje. To go uspokoiło nieco. Po chwili krzyknął, by jeźdźcy stanęli i powiedzieli, kim są. Zamiast odpowiedzi usłyszał skoczną , wesołą piosenkę. Po chwili znajomy głos zapytał go o Maćka. Zbyszko chociaż był już pewien, że spotkał kogoś kogo nie musi się obawiać, nie odpowiedział jednak od razu. Chciał sprawdzić, kto pyta. Mężczyzna przedstawił się. To Zych ze Zgorzelic wraz ze swoimi ludźmi wracał z zakończonej klęską wyprawy Witolda na Tatarów. Mężczyźni rzucili się sobie w ramiona i zaczęli opowiadać swoje wojenne przygody. O perypetiach Maćka i Zbyszka Zych słyszał już w Krakowie, sam opowiadał więc więcej o rzezi, jaką doskonale wyszkoleni w strzelaniu z łuku Tatarzy urządzili polskim rycerzom nastawionym raczej na walkę na miecze niż ostrzał. Zwierzył się także przyjaciołom, że zostawił dom pod opieką kilkunastoletniej córki, Jagienki. Żona mu bowiem umarła po upadku z drzewa. Niepokoił się nieco, jak dziewczyna dała sobie radę w czasie, gdy on wojował. Nie miał dobrych wieści dla właścicieli Bogdańca. Co prawda pod okiem opata, któremu powierzyli ziemię, majątek rozkwitł, ale samo domostwo, w którym nikt nie przebywał przez kilka lat, popadło w ruinę. Zych zaproponował przyjaciołom, żeby zatrzymali się u niego do czasu, aż się zagospodarują. Jagienka zatroszczyłaby się o chorego Maćka. Gdy tak rozmawiali, czas i droga mijały szybko. Nagle usłyszeli odgłosy polowania, dźwięk rogu i ujadanie psów. Na drogę wybiegł ogromny żubr, nisko pochylił głowę, spojrzał na rycerzy przekrwionymi oczyma. Zbyszko naciągnął kuszę i strzelił do zwierza. Ten stanął na dwóch łapach, ryknął okropnie i runął na ziemię. Po chwili z lasu wyjechali myśliwi. Zych rozpoznał wśród nich Jagienkę. Uściskał córkę. Dziewczyna w rozchełstanej koszuli zawstydziła się trochę Zbyszka. Znała go będąc dzieckiem. Teraz jednak zauważyła, że jest młodzieńcem. Zmieszało ją dworne przywitanie, które pokazywało, że Zbyszko jest rycerzem bywałym na królewskich i książęcych dworach.
Rozdział XI
Po przyjeździe do Bogdańca Maćko i Zbyszko zaczęli się rozglądać po swoich dobrach. Opat rządził doskonale. Osadził na ziemi nowe chłopskie rodziny, dbał o stada bydła i konie. Zbudował spichlerz, oborę, stajnię. Niestety opuszczony dom popadł w ruinę. Mimo że Zbyszko i Maćko ozdobili go zdobytymi na wojnie dobrami, nie prezentował się dobrze. W oczy najbardziej rzucał się brak naczyń. Macko liczył na pomoc sąsiadów i nie zawiódł się. Drugiego dnia do Bogdańca przyjechała Jagienka z wozem wypełnionym naczyniami, skórami i innym sprzętami. Wdzięczny Maćko dziękował jej za tę serdeczność. Wkrótce do podziękowań dołączył się i Zbyszko, który właśnie wracał do domu napoiwszy konie. Maćko zauważył, że dziewczyna życzliwie patrzy na młodzieńca, a on sam stara się dwornie zachowywać wobec niej. Gdy po wyjeździe Jagienki starszy rycerz zaczął zachwalać jej urodę i gospodarność, a także posag, który otrzyma przy zamążpójściu, Zbyszko posmutniał. Przypomniała mu się Danusia.
Następnego dnia za radą Maćka Zbyszko udał się do Zgorzelic, by osobiście podziękować Zychowi za pomoc i wsparcie w zagospodarowaniu się. Młody rycerz ubrał się w najpiękniejsze szaty, wziął też ze sobą dwóch pachołków, by dodawali mu splendoru. Tak wystrojony prezentował się pięknie, bogato i okazale. Jagienka, gdy go zobaczyła straciła całą swoją śmiałość i siedziała w milczeniu od czasu do czasu tylko oczy przecierając, jakby się chciała ze snu obudzić. Zbyszko z kolei podziwiał Zgorzelice. Od pierwszego wejrzenia widać było dostatek i doskonałą organizację we dworku. Zych napomykał, że w Moczydłach, które Jagienka dostanie w posagu, taki sam porządek panuje. Rozmawiał też Zbyszko z Zychem wesoło o wojennych przygodach gardło nawilżając doskonałym winem. Zych wspominał o wielbicielach Jagienki, Cztanie w Rogowa i Wilku z Brzozowej, a młody rycerz dziwił się, że panny nie uprowadzili. Zych odpowiadał, że Jagienka sama potrafi się obronić, a i opieka opata skutecznie powstrzymywała zalotników przed porwaniem dziewczyny. Zbyszko ośmielony ciepłym przyjęciem w Zgorzelicach, poprosił; gospodarzy o niedźwiedzie sadło na maćkową ranę. Kiedy okazało się, że nie mają niestety tego specyfiku, postanowił sam zapolować na zwierzę w nocy. Pożegnał się i wyruszył w drogę do Bogdańca.
Rozdział XII
Maćko czuł się coraz gorzej. Zbyszko nie zwlekał z wycieczką do lasu. W dzień obejrzał barcie, do których przychodziły niedźwiedzie, a wieczorem ubrał się ciepło, wziął najlepsze widły i w towarzystwie bartnika Warwka zaczaił się. W borze było spokojnie i cicho. Zbyszko rozmyślał o Danusi i czekał na zwierza. Gdy usłyszał kroki chwycił mocniej widły, gotowy do walki. Zwierz nie zbliżał się jednak. Zbyszko pomyślał, że może to jakieś złe istoty pojawiły się w lesie. Wiele razy starzy ludzie mówili, że w okolicy straszy. Odważny młodzieniec poczuł, że włosy dęba mu stają pod żelaznym czepcem. Odetchnął dopiero wtedy, gdy poczuł silny zapach niedźwiedzia. Po chwili zobaczył przed sobą jego ogromny kształt. Mocnym ruchem wepchnął widy w ogromne cielsko zwierza. Ten ryknął przeraźliwie i stanął na dwóch łapach. Szamotał się i szarpał. Zmęczony Zbyszko nie mógł dosięgnąć topora, by na dobre rozprawić się z niedźwiedziem. Walka przedłużała się, rycerz tracił siły. I kiedy wydawało się już, że przegra tę walkę, jakieś drugie widły utkwiły w ciele zwierzęcia. Zbyszko chwycił topór, uderzył z całej siły i zakończył te długie zmagania. Gdy niedźwiedź leżał martwy, zwrócił się do tajemniczej postaci, która pomogła mu. To była Jagienka. Rozpaliła ogień i zaoferowała pomoc w przetopieniu niedźwiedziego sadła. Poprosiła Zbyszka także o dyskrecję. Nie chciała by ktokolwiek dowiedział się, że pomagała mu w nocy. To wywołałoby niepotrzebne plotki w okolicy i zaszkodziło reputacji dziewczyny.
Rozdział XIII
Następnego dnia Maćko rozpoczął kurację niedźwiedzim sadłem. Z początku czuł się fatalnie, ale po kilku dniach siły zaczęły mu wracać, a grot, który utkwił w boku, wypłynął. Starszy rycerz widział w tym skutek nie tylko kuracji, ale także modlitw, które kierował do zmarłej królowej Jadwigi. Jagienka przyjeżdżała do niego niemal codziennie. Jednego dnia na prośbę Zbyszka, odwiedził też starszego rycerza Zych. Rozmawiali wesoło o młodych. Zych zachwalał Jagienkę a Maćko Zbyszka, pocieszając się, że jeżeli zajdzie potrzeba to opat zwolni go z przysiąg złożonych Jurandównie. Młodzi tymczasem młodzi planowali polowanie na bobra. Bobrowy skrom pomoże Maćkowi zupełnie wyzdrowieć.
Ciąg dalszy streszczenia znajdziesz tutaj>>