Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", streszczenie 6
Poznasz streszczenie rozdziałów XIX, XX i XXI.
Dowiesz się, jak Zbyszkowi z Bogdańca minęła droga do Ciechanowa i kto dołączył do jego orszaku, a także że Danusia Jurandówna wydoroślała i wypiękniała, a księżna Anna Danuta nadal sprzyjała małżeńskim planom młodych. Poznasz dramatyczny przebieg polowania na tura.
Rozdział XIX
Zbyszko opuścił Bogdaniec z ciężkim sercem. Mimo iż przekonywał sam siebie, że jego serce należy do Danusi Jurandówny, przed oczyma stawała mu Jagienka. Przypominał sobie chwile spędzone wspólnie z dziewczyną, jak razem polowali, jak wspierała rycerzy w codziennych sprawach, wreszcie jak miło było pomagać jej zsiadać z konia. Zbyszko zły był na siebie, bo Jagienka bardzo mu się podobała i budziła w nim zgoła dzikie, chociaż przyjemne uczucia. Danusię podziwiał, ale to Jagienka rozpalała w nim żądze. Jechał młody rycerz do damy, której ślubował, a o innej rozmyślał. Nagle zauważył, że dogania go Czech Hlawa, którego widywał w Zgorzelicach. Pachołek podjechał bliżej, by wyjaśnić Zbyszkowi, że przysłała go Jagienka wraz z jucznym koniem i sakiewką wypełnioną pieniędzmi, by pomagał Zbyszkowi z podróży. W Zbyszku wzmogła się złość. Nie chciał takich prezentów od dziewczyny, którą opuszczał dla innej. Chciał odprawić Czecha, ten jednak ani myślał odjeżdżać. Przyrzekł panience, że Zbyszka nie opuści i słowa zamierzał dotrzymać. Zbyszek zamyślił się nad dobrocią Jagienki. Rozmyślania te przerwały żałosne jęki dobiegające z lasu. To jakiś mnich bez święceń lamentował, że wilki zjadły mu konie i nie ma jak dostać się do miasta, a wiezie ze sobą święte relikwie. Nieznajomy poprosił Zbyszka o pomoc. Ten zgodził się, by zakonnik przystał do orszaku, mimo że Hlawa natychmiast rozpoznał w nim oszusta, który sprzedaje podrobione pamiątki po świętych. W drodze Sanderus, bo takie imię nosił oszust, zabawiał Zbyszka opowieściami o tym, co niedawno widział i słyszał w Malborku, Sieradzu, Płocku i w innych miastach. Zbyszka szczególnie zainteresowała, ale i zaniepokoiła informacja, że wiele dwórek księżny Anny Danuty powychodziło za mąż w ostatnich tygodniach. Obawiał się rycerz z Bogdańca, że do grona mężatek mogła dołączyć Danusia. Sanderus nie był w stanie ani potwierdzić tych domysłów, ani im zaprzeczyć. Po cichu liczył, iż dzięki temu, że będzie się dłużej zastanawiał, przebędzie więcej drogi w orszaku Zbyszka.
Na noc zatrzymano się w Sieradzu. Przeor klasztoru użyczył podróżnym gościny. Wyjaśnił też Zbyszkowi, że miał wiele wątpliwości, co do prawdziwości relikwii oferowanych przez Sanderusa. Zatrzymał nawet mnicha, by go odesłać do biskupa, ale więzień zbiegł. Zbyszko nie odprawił jednak nowego towarzysza. Chciał, by ten napisał mu na drewnianej tabliczce, iż wyzywa na pojedynek każdego, kto twierdziłby, iż panna Danusia Jurandówna nie jest najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie. Wywieszał też tę tabliczkę wszędzie, gdzie udawali się, licząc na to, że uda mu się wreszcie stoczyć jakąś walkę. Niestety zachodni zwyczaj nie był powszechnie znany na polskich ziemiach, a postępowanie Zbyszka wywoływało zdziwienie, a bywało i tak, że brano go za głupiego. Im bliżej Mazur, tym częściej Zbyszko słyszał, że rycerstwo szykuje się do wojny z Krzyżakami. Cieszyły go te pogłoski. Dawały nadzieję, że rycerz szybko wywiąże się z obietnic danych Danusi i dostarczy jej zdjęte z krzyżackich głów, pawie czuby.
Gdy dojechali do Warszawy, Zbyszko myślał, że dowie się czegoś o pani swego serca. Tamtejszy starosta przyjął go serdecznie, ale nie wiedział, czy Danusia wydała się za mąż, czy też nadal jest panienką. Zbyszko ruszył do Ciechanowa, gdzie przebywała księżna wraz z całym dworem.
Gdy wyjeżdżali z Nasielska, Czech Hlawa zwrócił uwagę Zbyszka na rycerzy, którzy szybko zbliżali się do nich. Zbyszko pochylił kopię. Czeladnicy przygotowali topory do walki. W nadjeżdżających rozpoznali Krzyżaków z piórami na hełmach. Zbyszko jednak w porę opamiętał się i przywitał jeźdźców chrześcijańskim pozdrowieniem. Ci odpowiedzieli, a potem przedstawili się. Braci krzyżackich Gotfryda, Rotgiera oraz pana Fulka de Lorche z Lotaryngii będących gośćmi księcia mazowieckiego, prowadził Jędrek z Kropiwnicy. Zbyszko usłyszawszy, że rycerz niedawno był na dworze zaczął go wypytywać o Danusię, czym wzbudził wesołość Jędrka. Przy okazji rycerz z Kropiwnicy wyperswadował chętnemu do bitki Zbyszkowi pomysł, by wyzwać Krzyżaków na pojedynek. Niewiele jednak brakowało, a ziściłyby się marzenia młodzieńca i dowiódłby on swej wierności Danusi. Gdy korzystając z pośrednictwa Sanderusa, zapytał pana de Lorche, jaka jest najcnotliwsza i najpiękniejsza panna na świecie, ten odpowiedział, że Ulryka de Elner. Zbyszko uważał, że Lotaryngczyk kocha sowę, co Sangerus przekazał zagranicznemu gościowi. Pan de Lorche podjechał w kierunku Zbyszka, zdjął żelazną rękawicę i rzucił ją w śnieg. Czech Hlawa podjął ją ostrzem kopii w imieniu Zbyszka. Młody rycerz był przez chwilę szczęśliwy. Po chwili Jędrzej z Kropiwnicy powtórzył, że dopóki goście znajdują siępod jego opieką, nie ma mowy, o żadnej walce. Rycerze uzgodnili, że bić się będą na dworze księcia za jego zgodą. Do Ciechanowa zajechali przed wieczorem.
Rozdział XX
Mikołaj z Długolasu powiedział Zbyszkowi, że książę wraz z całym dworem, a więc i Danusią udał się na łowy w puszczę i radził, by Zbyszko pojechał za nimi, jeśli mu zależy na szybkim spotkaniu z panienką. Zbyszko ze swoją świtą, a także pan de Lorche korzystając z pomocy Maćka z Turobojów, który był im przewodnikiem, jeszcze przed północą ruszyli w drogę. Zbyszko opowiadał o swoich wojennych przygodach na Litwie. De Lorche słuchał z zainteresowaniem i dopytywał o szczegóły. Sam także opowiadał nieco o sobie. Ku swojemu zdumieniu Zbyszko dowiedział się, że Ulryka de Elner jest 40-letnią mężatką, matką sześciorga dzieci. Usłyszawszy te rewelacje pomyślał, że de Lorche stracił zmysły, skoro „starą babę” do Danuśki porównuje. Udało im się odnaleźć książęcy dwór niedaleko Przasnysza nad ranem. Zbyszko musiał poczekać na spotkanie z Danusią do śniadania.
W gościnie u księcia Janusza przebywali dwaj ważni Krzyżacy Hugo de Danveld i Zygfryd de Love. Spotkał ich rycerz z Bogdańca, gdy czekał na śniadanie w tłumie dworzan. Po raz pierwszy dane mu było zobaczyć księcia Janusza. Kiedy książę przywitał gości i usiadł do stołu, zabrzmiały trąby. Po chwili odezwały się po raz drugi i trzeci, i wtedy do komnaty weszła księżna Anna, a za nią z lutnią przewieszoną przez ramię Danusia. Ujrzawszy je Zbyszko wysunął się naprzód, złożył ręce przy ustach i ukląkł na oba kolana w postawie pełnej czci i uwielbienia. Obie damy ucieszyły się widząc rycerza, a księżna zażyczyła sobie, by Zbyszko służył im podczas śniadania. Zbyszko z zachwytem zauważył, że Danusia wydoroślała, wypiękniała jeszcze bardziej i zupełnie zapomniał o Jagience. W drodze na polowanie za zgodą księżny towarzyszył Danusi, prawił jej komplementy, opowiadał o swojej tęsknocie i całował, gdy wjeżdżali w gęste knieje. Uroda Danusi i zachowanie Zbyszka nie uszły uwadze krzyżackich gości i pana de Lorche. Wszyscy oni domyślali się, że Jurandowa córka wkrótce poślubi swojego rycerza. Przy okazji rycerz z Lotaryngii usłyszał od Krzyżaków, jak bardzo Jurand ze Spychowa daje im się we znaki.
Rozdział XXI
Rozpoczęło się polowanie. Księżna Anna Danuta i Danusia nie zsiadały z konia, aby w razie potrzeby szybciej chronić się przed turami i żubrami. Księżna uzbrojona była w kuszę, którą doskonale się posługiwała. Damy chronił Zbyszko i pan de Lorche. Przez polanę przebiegały wilki, dziki, sarny, jelenie, łosie. Myśliwi strzelali do nich z łuków i kuszy i wkrótce polana zapełniła się upolowaną zwierzyną i na śniegu pojawiły się plamy zwierzęcej krwi. W dali słychać było nagonkę. Polowanie dopiero się zaczynało. Uwagę pana de Lorche zwrócił ogromny niedźwiedź, który niespodziewanie pojawił się w pobliżu strzelców. Książę Janusz strzelił do niego z kuszy, a potem dobił oszczepem. Wkrótce na polanie pojawił się ogromny tur, błyskawicznie zbliżał się do księżny i Danusi. Anna Danuta wypuściła w jego kierunku strzałę, która utkwiła w ciele zwierza, ale tylko go rozwścieczyła. Pan de Lorche ruszył z oszczepem na odsiecz. Rogaty olbrzym podniósł na swoich rogach jego konia i odrzucił na bok. De Lorche leżał obok na ziemi. Dobiegł Zbyszko i wbił oszczep w łopatki tura. Oszczep złamał się, Zbyszko upadł twarzą w śnieg. Byk zaczął go tratować. I wtedy Czech Hlawa podniósł olbrzymi topór i ciął nim zwierza w kark. To był śmiertelny cios. Zwierzę upadło, ale przygniotło ogromnym cielskiem Zbyszka. Rannych rycerzy natychmiast zabrano do obozu, by opatrzył ich lekarz. Rany pana de Lorche nie były groźne, ale Zbyszkowi nie dawano wielkich szans na przeżycie.
Hugo de Danveld korzystając z okazji, by przypodobać się Danusi obiecał jej dostarczyć balsam gojący rany dla jej rycerza.
Ciąg dalszy streszczenia znajdziesz tutaj>>