O kobiecie, która nie sprzedała serca i marzeń - charakterystyka Izabeli Łęckiej
Poznasz charakterystykę bohaterki „Lalki” Bolesława Prusa.
Izabela Łęcka, główna bohaterka „Lalki” Bolesława Prusa przez dziesięciolecia budziła niechęć wielu czytelników i zawodowych interpretatorów. Czym zasłużyła sobie na to powszechne potępienie? Jaki wpływ na ocenę tej postaci miał nieżyczliwy jej narrator powieści? Scharakteryzujmy bohaterkę.
Izabela była „niepospolicie piękną kobietą. Wszystko w niej było oryginalne i doskonałe. Wzrost więcej niż średni, bardzo kształtna figura, bujne włosy blond z odcieniem popielatym, nosek prosty, usta trochę odchylone, zęby perłowe, ręce i stopy modelowe. Szczególne wrażenie robiły jej oczy, niekiedy ciemne i rozmarzone, niekiedy pełne iskier wesołości, czasem jasnoniebieskie i zimne jak lód.” – opisywał Łęcką narrator.
Panna nosiła piękne suknie zgodne z najnowszą paryską modą, doskonale uszyte, z dobrych materiałów, odpowiednie do okazji i pory dnia, słowem eleganckie. Miała doskonały gust, wyrobiony podczas licznych podróży po Europie i kontaktu z dziełami sztuki. Całe swoje życie Izabela spędziła w otoczeniu rzeczy pięknych i ludzi, którzy życzliwie się do niej odnosili, miała nienaganne maniery, choć zdarzało jej się traktować z góry osoby, które podejrzewała o nieznajomość angielskiego. Arystokratka oddawała się modnym lekturom, bywała na koncertach, przedstawieniach, kwestowała na rzecz biednych, chętnie udzielała się towarzysko, błyszczała na balach. Wywierała niesamowite wrażenie na mężczyznach. Wśród jej adoratorów byli książęta, arystokraci, poeci i artyści. Izabela chętnie przyjmowała hołdy i wyrazy uwielbienia. Z tymi wielbicielami, którzy potrafili ją zainteresować, inteligentnie flirtowała.
Nieszczęściem panny Łęckiej był topniejący rodzinny majątek. Brak pieniędzy sprawił, że jej szanse na poślubienie młodego i przystojnego arystokraty, albo artysty były bardzo małe. Mimo to Izabela nie zamierzała zrezygnować ze swoich marzeń o małżeństwie z miłości i konsekwentnie odrzucała oferty mężczyzn starych, a bogatych. Myśl o poślubieniu Wokulskiego początkowo napawała arystokratkę przerażeniem. Kupiec był 20 lat starszy. Jego powierzchowność i gburowaty sposób bycia były odpychające dla Izabeli, szczególnie przykre wrażenie robiły jego wielkie, czerwone, odmrożone ręce. Przypomnijmy, że pierwsza rozmowa ze Stachem wywołała u niej emocje podobne do tych, których doświadczyła dotykając tygrysa, strach zmieszany z ciekawością. Pojawienie się kupca galanteryjnego w najbliższym otoczeniu panny Łęckiej w charakterze konkurenta do ręki było, delikatnie mówiąc, egzotyczne. Profesja Wokulskiego budziła niechęć arystokratki i moglibyśmy ją za to potępić, ale zanim rzucimy kamieniem, przypomnijmy sobie, że sam Wokulski nie był dumny z zajęcia, którym się parał. Z czasem, gdy sytuacja jej i ojca coraz bardziej zależała od Wokulskiego, gdy zewsząd słyszała pochlebne opinie o jego energii i majątku, przekonała się nieco do kupca. Co innego jednak doceniać kogoś za umiejętność robienia interesów, a co innego dzielić z nim życie i łoże. Wokulski nie pociągał Izabeli fizycznie, najzwyczajniej nie podobał jej się. Kilkakrotnie na kartach powieści Izabela wyrzucała sobie, że niepotrzebnie uśmiechnęła się do Stacha, albo pozwoliła uścisnąć sobie dłoń rozbudzając jego nadzieje. Kilkakrotnie pomyślała o tym, że Wokulski ją prześladuje właśnie wtedy, gdy jemu wydawało się, iż wybawia damę z kłopotów. I powiedzmy sobie szczerze Izabela miała rację.
Wokulski kupował sobie przychylność panny i jej rodziny. Postawił ją w sytuacji, w której sam znalazł się kilka lat wcześniej. Albo ożenek z kimś, kogo nie kocha, albo życie w biedzie. Izabela próbowała znaleźć sposób, dzięki któremu nie musiałaby porzucić ostatecznie myśli o miłości. Przyjęła oświadczyny kupca, ale dalej flirtowała z młodymi, błyskotliwymi, pociągającymi fizycznie mężczyznami, jak wcześniej. Wokulski kupił sobie jej rękę, ale nie kupił serca i duszy.
Warto w tym miejscu przypomnieć, że Izabela marzyła o związku z artystą. Gotowa była cerować i dbać o garderobę Rossiego, byle tylko być w pobliżu człowieka, którego podziwiała. Czy byłaby skłonna dbać o garderobę Wokulskiego? Nie, bo Wokulski nie podobał jej się, nudził ją swoimi wzdychaniami i męczył ofiarami. Ostatecznie kupca zniechęciła do arystokratki podsłuchana rozmowa o medalionie podarowanym jej przez Wokulskiego. Dama zgubiła go podczas słodkiego tête-à-tête (sam na sam) z Kazimierzem Starskim. To że Wokulski tracił głowę rozmawiając sam na sam z Izabelą nie jest niczym nagannym. Dlaczego zatem miałoby być naganne to, że panna traciła rozsądek podczas spotkań ze Starskim. Notabene wiele dam nie potrafiło oprzeć się urokowi tego arystokraty – utracjusza.
Izabela szła za głosem swojego młodego serca. W przeciwieństwie do zrezygnowanego Wokulskiego, który poddał się terrorowi starszej żony, Izabela walczyła o prawo, by kochać tych, których sama wybierała i spędzać czas tak, jak uważała za stosowne. Nie oszukiwała Wokulskiego, nie zapewniała go ani o swojej miłości, ani o wierności, nie narzucała mu się w żaden sposób. To Wokulski chciał podporządkować sobie życie Izabeli i marzył o spłodzeniu z nią dzieci, pięknych jak arystokratka i silnych, jak on sam.
Ostatecznie Izabela wolała pójść do klasztoru niż dzielić życie, z którymś z zaborczych i bogatych starców.
W powieści narrator eksponuje fakty i przemyślenia, które stawiają Wokulskiego w korzystnym świetle, pomija racje Izabeli. Szkoda, że w ostatnich rozdziałach nie wprowadza arystokraty młodego, mądrego, przystojnego i bogatego, takiego który zasługiwałby na serce panny Łęckiej. Jakże inaczej spojrzelibyśmy wtedy na niezgrabne konkury Wokulskiego i opór Izabeli.