Juliusz Słowacki, "Kordian", Akt I
Poznasz szczegółowe streszczenie I aktu i kolejnego romantycznego bohatera, któremu nic się w życiu nie udaje. Dowiesz się, jakie idee romantyzmu znalazły odzwierciedlenie w tym fragmencie dramatu.
Jest ciepły wczesnojesienny dzień. Pod wielką lipą, na wiejskim dziedzińcu leży 15-letni chłopak o oryginalnym imieniu Kordian. Leży i myśli. Obok stary Grzegorz, sługa bynajmniej nie leży tylko pracuje. Czyści broń.
Kordian relacjonuje swój tok myślenia. Otóż kiedyś, gdy słyszał o samobójstwie, to czuł strach. Dzisiaj obawy przed śmiercią wydają mu się po prostu wiejskim zabobonem. Stara się odczytać wyroki i decyzje Boga z natury, która go otacza. Idzie jesień, a wraz z nią liście z drzew spadają, kwiaty więdną, dzień staje się krótszy, słońce słabiej grzeje, świat staje się bardziej ponury. Słychać dobiegający dźwięk dzwonów z wiejskiego kościoła. Kordian czuje, że umiera wraz z przygotowującą się na zimę przyrodą. Prosi Boga o spokój i cel w życiu. Wspomina, o nieszczęśliwej miłości, w którą zaangażował się ponoć bez reszty. Nagle przypomina sobie o Grzegorzu, każe mu zostawić pracę i zabawić go trochę. Kordian nudzi się bowiem śmiertelnie.
Dla sługi to żadna nowość (jak ktoś leży i nic nie robi, to trudno, żeby miał pasjonujące życie). Opowiada Kordianowi bajkę o Janku, który nie miał głowy do nauki, na prośbę matki terminował u szewca, wreszcie ruszył w świat. I trafił na dwór królewski. Królowi zaproponował usługi szewskie dla psów. Okazało się, że w tej pracy spełnia się znakomicie. Przyniosła mu ona satysfakcję i pieniądze. Historia o Janku co psom szył buty ma być pocieszeniem dla Kordiana. Nie zawsze praca musi mieć sens, by przynosić dochody.
Następnie Grzegorz opowiada swoją historię. Z dala od ojczyzny błąkał się po świecie. Służył w wojsku i zawędrował aż do Egiptu. Wojsko udało się na pustynię. Jak okiem sięgnąć, żołnierzy otaczały piaski. Pretekstu do żartów dostarczała wojakom grupa literatów przygotowujących ciekawostki do kalendarzy, która korzystając z ochrony zwiedzała kraj. Wszyscy przygotowywali się do bitwy. W oddali widzieli mury jakiegoś miasta i ogromne piramidy. Tuż przed walką, gdy do żołnierzy przybył dowódca, Grzegorzowi wydawało się, że dostrzega unoszącego się nad piramidami Archanioła Michała. Stał w złocistej zbroi i płomienną dzidą przebijał smoka. Żołnierz usłyszał huk dział armatnich i zbliżających się muzułmanów.
Gdy starzec opowiada, Kordian czuje, że zajmuje go ta opowieść. Też miałby ochotę walczyć, zaangażować się w dobrą sprawę. Nie ma jednak odwagi, by porozmawiać o tym z Grzegorzem. Przerywa mu niegrzecznie i prosi, by powiadomił go, kiedy Laura wyjdzie na spacer. Grzegorz jest rozżalony. Mówi Kordianowi, że kiedyś mógł opowiadać o swoich przygodach szlachetnemu młodzieńcowi, a ten doceniał jego opowieści. Niestety źle skończył. Kiedy po klęsce Napoleona pod Moskwą wraz z grupą żołnierzy dostał się do niewoli i został zesłany na Sybir, próbował zorganizować zamach na straże. Spisek został odkryty. Rosjanie postanowili rozdzielić i siłą wcielić Polaków do swojego wojska. Gdy trafili na opór zarzucali na szyję bohaterów rzemienne pętle, jak na dzikie konie. Wielu patriotów zginęło uduszonych w ten sposób. Kazimierz, ów szlachetny młodzieniec, o którym Grzegorz opowiadał, rzucił się baszkirskiego pułkownika i odciął mu głowę, ale sam zginął.
Kordian zazdrości Grzegorzowi umiejętności opowiadania z takim zapałem. Jego samego nic nie porusza. Bez końca zadaje sobie pytanie „żyć czy nie żyć”. Czuje się bezsilny. Porównuje swoją sytuację do sytuacji Edypa. Wszędzie widzi zagadki, tajemnice. Czuje się samotny. Nawet miłość, którą ponoć czuje, nie jest w stanie przywiązać go do życia. Na ganku pojawia się Laura i krzyczy do Kordiana.
Tak kończy się scena I.
Scena II rozgrywa się w ogrodzie. Jest jesień, wieje wiatr i zdmuchuje liście z drzew. Kordian i Laura zsiadają z koni i zostawiają je pod opieką Grzegorza. Młodzi przechadzają się w milczeniu ogrodową aleją. W pewnej chwili Laura cokolwiek szyderczo pyta Kordiana, dlaczego jest smutny. Mówi, że rano znalazła w imienniku wiersz. Rozpoznała w nim dzieło młodzieńca. Kordian schyla się, by usunąć suche gałęzie przed Laurą. Siadają na ławce i wpatrują się w niebo. Kordian widzi w tej czynności pretekst, by powiedzieć Laurze o poczuciu beznadziejności, które go nawiedza. Laura mimochodem wspomina o matce Kordiana wdowie, która samotnie wychowuje syna. Mówi, że Kordian ma dobrą przyszłość przed sobą jest zdolny, utalentowany. Młodzieniec oponuje. Nic dobrego go nie czeka, musiałby zacząć myśleć i działać rozsądnie, a nie marzyć, a marzenia to jego największy skarb. Kładzie się u nóg dziewczyny, patrzy w niebo i porównuje chmurę do jeźdźca Apokalipsy. Zrywa wrzos podaje go Laurze, patrzy w niebo i dla odmiany widzi duchy z dzieła Dantego. Wzywa anioła przeczucia. Chciałby rozłożyć siłę swoich uczuć, emocje na lata. Ma wrażenie, że traci zmysły, prosi Boga o litość. Laura chce wracać. Prosi Kordiana, by się uspokoił. Mówi, że oboje są młodzi, całe życie przed nimi. Kordian ciągle patrzy w niebo, mówi o księżycu, aniołach, pyta, czy kobieta będzie mu kiedyś przychylna. Laura gasi jego wywody jednym zdaniem:
„Źle, jeśli się pan będzie marzeniem zapalał,
Prawdziwie nie pojmuję, co mu jest?” – mówi. Po czym odjeżdża razem z Grzegorzem.
Kordian jest teraz sam w ogrodzie. Wyjmuje pistolet. Zastanawia się, czy się zabić. Obawia się trochę bólu, a także niewiadomej po śmierci. Co się stanie, co spotka jego duszę światło czy ciemność. Przykłada broń do czoła i dochodzi do wniosku, że scenografia ogrodu nie jest najodpowiedniejsza. Powinien umrzeć raczej na jakieś odludnej, kwiecistej łące.
Scena III
Jest około 11-ej wieczorem, Laura siedzi w swoim pokoju i rozmyśla o Kordianie. Wyrzuca sobie obojętność i szyderstwo, którym go obdarzyła podczas rozmowy. Czyta wiersz od Kordiana, wyznanie miłości. Kordian nie wierzy, że zaręczona dziewczyna jest szczęśliwa. W poczerniałym pierścionku, w bladości twarzy, w jej łzach upatruje nadziei dla siebie. Laura niepokoi się, że chłopak tak długo nie wraca do domu. Kiedy słyszy tętent konia, wygląda przez okno. Zwierzę wróciło bez jeźdźca. Kobieta dzwoni po pokojówkę i pyta, gdzie jest stary Grzegorz. Ten wchodzi po chwili do pokoju i przynosi nowinę. Kordian zastrzelił się.
W pierwszym akcie „Kordiana” znajdziesz czytelniku wiele charakterystycznych dla romantyzmu elementów znanych Ci już z innych utworów epoki.
Główny bohater Kordian jest bardzo młody i doskonale wyedukowany swobodnie korzysta w wypowiedzi z całego dziedzictwa kulturowego ówczesnej Europy. Wie, kiedy wypada się odwołać do mitologii, kiedy do Biblii, zna „Boską Komedię” Dantego. (Twoja polonistka byłaby zachwycona). Jak każdy rasowy bohater romantyczny jest nieszczęśliwie zakochany w pannie już zaręczonej. Daje mu to pretekst do tego, by cierpieć bardziej niż inni i analizować swoje uczucia. Miłość pozwala mu także pisać wiersze, a to doskonale się składa i rymuje, bo bohater może być poetą. Poeci zaś byli w romantyzmie nawet nie podziwiani, a wręcz czczeni, jako następcy/zastępcy Boga na ziemi. Podobnie jak inni romantyczni bohaterowie, Kordian nie czuje się zdolny do dalszej egzystencji, jest znudzony, zniechęcony, nie widzi celu. Warto dodać, że do starszych odnosi się z pobłażliwym lekceważeniem, zgodnie z romantyczną konwencją. Kończy romantycznie popełniając samobójstwo w środku nocy (w dalszej części dramatu, okaże się romantycznie, że jednak żyje).
Zwróć także uwagę na sposób opisywania natury, przyrody w dramacie. Natura idealnie współgra z uczuciami głównego bohatera, oddaje te uczucia i dodatkowo je wzmacnia. Kordian jest niejako wpisany w świat dookoła, jesień, schyłek, umieranie.
W utworze słowami Grzegorza zarysowany został także dramat narodowy. Utrata niepodległości i walka o wolność Polski.
Sprawdź, czy zapamiętałeś. Odpowiedz na pytanie.
Co najbardziej dziwi Kordiana w opowieściach Grzegorza?
Odpowiedź: zapał, z jakim stary sługa opowiada historie walk, w których uczestniczył.
Streszczenie aktu II znajdziesz tutaj >>