Juliusz Słowacki, "Kordian", Akt III, od sceny V
Poznasz szczegółowe streszczenie scen V, VI, VII, VIII trzeciego aktu „Kordiana”. Dowiesz się, że nie jest łatwo zamienić słowa w czyn, a największym przeciwnikiem człowieka, jest on sam, a także, że przez brawurę można tak stracić, jak i uratować życie.
Kordian pełni wartę w sali koncertowej na zamku królewskim Jego zadaniem jest strzec bezpieczeństwa Cara. Widzi szereg otwartych komnat. Na końcu ciągu pomieszczeń znajduje się sypialnia władcy. Kilka godzin wcześniej w lochach kościoła św. Jana, Kordian przekonywał spiskujących polskich patriotów o konieczności zgładzenia imperatora. Zadeklarował, że tej nocy pozbawi życia Cara. Kordian nie jest sam. Towarzyszą mu widma, wytwory jego umysłu: Imaginacja i Strach. Imaginacja kieruje uwagę zabójcy na arabeski ozdabiające ścianę, Strach każe widzieć mu w tych wzorach ożywione stwory, syczące węże, sfinksy kwilące jak dzieci. Kordian musi uważać, by nie stąpnąć na wijące się pod stopami potwory. Imaginacja podpowiada Kordianowi, by w ożywionym portrecie kobiety rozpoznał znajomą sprzed lat. Żołnierz patrzy przerażony w koszmarne oczy pasterki, które śledzą każdy jego krok. Przez nieuwagę nadeptuje na węża. Gad pęka. Kordian wzywa Jezusa, Maryję. Widma znikają. Mężczyzna powtarza sobie cel: wbić bagnet w pierś Cara. Wchodzi do zupełnie ciemnej owalnej, ozłoconej sali. Na środku stoi trójnóg, a nim leży korona. Kordiana coś powstrzymuje, nie może zrobić kroku dalej. Widzi salę cudownie oświetloną blaskiem księżyca, a słyszy dziwne szumy i grzmoty. Patrzy na koronę i obiecuje sobie, że o świcie korona będzie należeć już nie do carów, a do Boga. Imaginacja szepcze Kordianowi, że z korony krew kapie, a niżej diabeł pracuje. Kordian widzi czarną postać, rogi, diabeł czyści podłogę, bo jest zabrudzona krwią carów, ale chociażby czyścił i czyścił, przez dwa wieki nie zmyje śladów zbrodni. Kordian gotowy jest przynieść więcej krwi i zalać nią całą posadzkę, byle uczynić ślad niewidzialny. Imaginacja ostrzega spiskowca, że od bagnetu odbija się światło, Strach zakazuje mu się odwracać. Konrad nie słucha, odwraca się i widzi wazy z ludzkimi uszami, kwiatami z ludzkich oczu. Wbrew radom widma, Kordian wygląda przez okno. Z kościoła do zamku idzie orszak umarłych z żółtymi gromnicami. Każdy trup niesie trumnę. Układają trumny jedna na drugiej, trumny się kruszą. Kordian podejrzewa, że trupy chcą udusić Cara trumnami. Z sypialni Cara wychodzi straszydło, diabeł. Mówi, że próbował zabić władcę, ale powstrzymało go podobieństwo imperatora do ojca diabła. Imaginacja każe Kordianowi wsłuchać się w głos dzwonów, które nagle rozdzwoniły się nad miastem. Układane trumny zsuwają się ze stosu. Strach sugeruje młodzieńcowi, że lepiej opuścić ten dom czarta. Ale Kordian jest zdeterminowany, by wypełnić swoje postanowienie. Nagle słyszy głos dzwonu zapowiadającego poranne nabożeństwo. Z imionami Maryi i Jezusa na ustach pada zemdlony. To akurat typowe zachowanie dla bohatera romantycznego. Z sypialni wychodzi Car z lampą w ręku. Przebudziło go jakieś stukanie, koszmarne sny i uczucie, jakby był duszony we śnie. Obawia się, że to wyrzuty sumienia nie pozwalają mu spać spokojnie. Potyka się o leżącego Kordiana. Nabiera podejrzeń, że żołnierz szedł go zabić z rozkazu brata. Rani Kordiana w rękę szpadą. Kordian otwiera oczy i mówi coś o trupach, bladości Cara, świtaniu. Car wzywa straże. Każe sprawdzić czy znaleziony Polak nie jest szalony. Jeśli jest zdrowy na umyśle, ma zostać rozstrzelany.
Kolejna scena rozgrywa się w szpitalu wariatów. Kordian leży w gorączce na łóżku. Dookoła niego wariaci. Niektórzy w klatkach, niektórzy chodzą wolni. W pobliżu jest Doktor i dozorca szpitala. Doktor przekupuje dozorcę, by wpuścił go do chorych. Dozorca jest ciekawy, kto zdaniem Doktora jest najbardziej szalony. Doktor bez wahania wskazuje na Kordiana. Dozorca oponuje, ten młodzieniec ma gorączkę, ale nie jest szalony. Przebywa w szpitalu z rozkazu Cara. Doktor wyjmuje cygaro i prosi o ogień. Dozorca upuszcza dukat, bo piecze go w dłoń. Doktor podnosi monetę i zapala nią cygaro. Dozorca jest przerażony. Przed nim stoi diabeł. Ucieka. Doktor jest zadowolony, że pozbył się towarzystwa. Przewiduje, że jutro dozorca zwariuje, kiedy przypomni sobie dzisiejsze wydarzenia.
Doktor siada obok Kordiana, mówi mu, że podobnie jak on, jest zapaleńcem. Kordian żartuje, że w takim razie musiał się dzisiaj urodzić, bo wcześniej sam był na świecie. Doktor przedstawia się bliżej. Spotkali się dzisiaj już przed świtem. To Doktor wychodził z sypialni Cara i podlewał kwiaty z ludzkich oczu na wazach. Doskonale rozumie Kordiana i jego chęć dokonania czynu, który zmieni bieg historii i wydobędzie naród z odrętwienia. Uwaga, przy okazji Doktor atakuje idee mesjanizmu sformułowane w „Dziadach” Mickiewicza. Mówi: „Naród ginie, dlaczego?- aby wieszcz narodu/ miał treść do poematu”.
Doktor wyjaśnia Kordianowi swoją koncepcję działania rozumu. To echa heglowskiej filozofii: tezy i antytezy, z których wyłania się synteza. Dalej wykłada historiozofię. Przez 6 dni Bóg stwarzał ziemię. Najpierw stworzył państwo żydowskie, potem ludy żyjące na wschodzie, następnie Greków, w piątym dniu Rzym, szóstego dnia Napoleona, w dniu siódmym Bóg odpoczywa. Kordian jest oburzony, zarzuca swojemu gościowi kłamstwo. Każdy człowiek, który walczy o wolność jest nowym tworem Boga. Dzieło jest jeszcze nieskończone. Prosi o szczerość, pyta, czy Doktor widział człowieka anioła, co swoje cierpienie składa innym narodom w ofierze i wzorem Zbawiciela, umiera cierpiąc za innych. Doktor potwierdza i woła dwóch wariatów. Jeden z nich ma rozkrzyżowane ręce, drugi rękę wzniesioną do góry. Pierwszy wariat mówi, że zamienił się w krzyż, jest krzyżem. Będąc krzyżem utulał jak dziecko, konającego Chrystusa. Drugi wariat wzniesioną ku górze ręką podtrzymuje niebo i planety, by nie spadły ludziom na głowy. Prosi o modlitwę, by wytrwał w tej postawie i mógł zbawić ludzkość od klęski. Kiedy on wspiera firmament niebieski, ludzie mogą spać spokojnie. Kordian jest przekonany, że to wariaci. Doktor radzi Kordianowi, by oszalał, wówczas zostanie świętym tureckim (uwaga to nawiązanie do Prologu). Do szpitala wbiega książę Konstanty z żołnierzami rosyjskimi i każe zabrać Kordiana na tortury i śmierć. Kordian wdzięczny jest Bogu , że tym samym uwolnił go od konieczności rozmawiania z Doktorem. Diabeł znika.
Zmienia się miejsce akcji. Na placu Saskim w Warszawie zebrały się tłumy. Jest sam Car i wielki Książę Konstanty, a także generałowie i wojsko polskie. Mimo zbiegowiska panuje przeraźliwa cisza. Książę wydaje rozkaz, by wojsko się uformowało. Car pozdrawia żołnierzy. Sześciu wartowników przyprowadza Kordiana i stawia go przed Carem, książę przybiega z wściekłością. Wrzeszczy na Kordiana, wymyśla mu. Wreszcie obwieszcza, że każe go przywiązać do czterech koni, które rozerwą ciało na strzępy. Kordian milczy. Car jest przekonany, że brat jest tak ostry, by zatrzeć swoją winę. Konstanty zmienia zdanie. Każe znieść karabiny i ustawić je na sztorc, ostrzem do góry, powiązać, by się nie rozleciały. Rozkazuje Kordianowi dosiąść konia i przeskoczyć zaporę. Na zmianę pochlebia mu mówiąc, iż wspominał Carowi, że brawurze Polaków, którzy gotowi są z zamku do Wisły skoczyć, to znów straszy więzieniem i głodem. Obiecuje, że jeśli Kordian przeskoczy bagnety, daruje mu życie. Kordian dziękuję za propozycję i odpowiada, iż nie ma zamiaru ruszyć palcem, by uratować życie. I książę, i Car są przekonani, że Kordian się boi. Konstanty zachęca innych do skoku. Kto skoczy i przeżyje dostanie odznaczenie, jeśli będzie ranny 4000 pensji. Nie znajduje jednak chętnych do skoku. Kordian prosi o konia i przeskakuje przez barykadę. Konstanty jest zachwycony jego odwagą i umiejętnościami. Lud wiwatuje. Podczas, gdy Książę nakazuje odprowadzić Kordiana do łóżka i zatroszczyć się o jego zdrowie, Car wydaje rozkaz, ma być osądzony i rozstrzelany. Książę każe grać „Mazurka Dąbrowskiego”.
Scena VIII rozgrywa się w izbie klasztornej przerobionej na więzienie. Skazany na śmierć Kordian rozmawia z Księdzem. Po pokoju wchodzi stary sługa Grzegorz i płacze. Jest rozżalony, bo straci Kordiana. Młody człowiek prosi Grzegorza o modlitwę w swojej intencji. Ksiądz rozgrzesza mężczyznę, pyta czy ten chciałby przekazać komuś jakąś wiadomość przed odejściem ze świata. Kordian twierdzi, że nie ma nikogo. Ksiądz poczytuje to za grzech. Jedynym niespełnionym marzeniem Kordiana jest pozostawienie jakiegoś śladu na ziemi. Także w tym pożądaniu sławy, Ksiądz dopatruje się grzechu, ale pociesza straceńca, że dzisiaj jeszcze zasadzi w ogrodzie różę i nazwie ją jego imieniem. Odchodzi. Kordian żałuje, że żegna się z życiem. Jest jeszcze wiele spraw i rzeczy na ziemi, którymi chciałby się zająć i poznać je. Nie żałuje rozstania z ludźmi, uważa, że są podli, niedostatecznie zaangażowani w sprawy ojczyzny, Życzy narodowi szpaleru szubienic w parkach, w cieniu których będą się bawić dzieci. Także Grzegorz nie może się pogodzić z wyrokami losu. Uważa, że na życie Kordiana fatalny wpływ miała nieudana próba samobójcza. Chce rozmawiać jeszcze z młodzieńcem, zapamiętać każde słowo, spisać i poprosić dzieci, by pochowały je razem z nim w grobie. Kordian nagle interesuje się tym, czy Grzegorz ma dzieci. Kiedy okazuje się, że ma syna, prosi, by wnukowi dano na imię Kordian. Ach, ta chęć przetrwania w pamięci! Grzegorz łagodnie oponuje, a potem się zgadza. Wchodzi Ksiądz i oficer. Zabierają Kordiana na egzekucję.
Scena IX. Car rozmyśla o poskromionej Polsce, która już się nie wybije na niepodległość, o swojej potędze i planach podbicia Europy, gdy do zamku królewskiego przybywa Wielki Książę Konstanty. Prosi Cara o cofnięcie rozkazu rozstrzelania Kordiana. Car odmawia. Konstanty jest wściekły, rozbija porcelanową wazę. Przypomina Carowi, że dla niego zrzekł się tronu, a teraz prosi o małą przysługę i nie rozumie, dlaczego Car nie chce mu jej wyświadczyć. Car mówi Konstantemu, iż stracił łaski matki, która to uznała, że nie nadaje się na cara. Sam też musiał czuć się za głupi, skoro zrezygnował z tronu. Konstanty wypomina Carowi zabicie poprzednika i pochowanie go prawie w tajemnicy. Utrzymywanie narodu w ciemnocie, bez żadnej edukacji, oświaty, śmierć setek żołnierzy, którzy na carski rozkaz stanęli na zaminowanym polu i wysadzili miny. W odwecie Car przypomina Konstantemu historię młodej, pięknej i pełnej wdzięku Angielki, która śmiała odrzucić względy Księcia. Przypłaciła to hańbą i śmiercią. Konstanty straszy cara, gotowy jest go zabić, wzniecić bunt. Mężczyźni mierzą się wzrokiem i Wielki Książę tę bitwę przegrywa. Spuszcza wzrok. Car prosi, by oddał szablę. Kiedy ją dostaje, podpisuje ułaskawienie Kordiana. Książę wzywa Adiutanta i każe mu zawieść ułaskawienie na Plac Marsowy, gdzie niedoszły carobójca ma być rozstrzelany.
W ostatniej scenie Kordian stoi przed plutonem żołnierzy. Nie chce, by zawiązano mu oczy. Żołnierze podnieśli broń i mierzą w skazańca. Oficer podniósł rękę do góry. Na plac zajeżdża adiutant, ale oficer go nie widzi. W tym momencie dramat się kończy.