Bolesław Prus, "Lalka", streszczenie 4
Poznasz szczegółowe streszczenie rozdziałów:
VIII Medytacje,
IX Kładki, na których spotykają się ludzie różnych światów.
Dowiesz się, jaką cenę zapłacił Mraczewski za to, że Izabela obdarzyła go uśmiechem. Poznasz biedę mieszkańców warszawskiego Powiśla. Będzie też o niebezinteresownej szczodrości Wokulskiego i jego pierwszych krokach na arystokratycznych salonach, o brylantach, uśmiechach i łzach.
Rozdział 8
Wokulski, poirytowany i rozczarowany zachowaniem Izabeli Łęckiej, idzie na spacer. Przechodzi obok lokalu z pięcioma witrynami, w którym trwa właśnie remont i do którego wkrótce Wokulski zamierza przenieść swój sklep. Zastanawia się, czy go nie sprzedać i nie wyjechać za granicę. Idzie Krakowskim Przedmieściem. Męczy go hałas i turkot powozów. Przypomina sobie, że jeden z zachodnich kapitalistów pytał go o zdanie w kwestii bulwarów nad Wisłą. Wokulski uważa, że to doskonały pomysł, postanawia przespacerować się po Powiślu. Z każdym krokiem nabiera jednak wątpliwości. Zewsząd zaczynają otaczać go rudery. Przez brudne okna zagląda do mieszkań, widzi połamane, niekompletne, zniszczone meble. Przechodzi obok wyrobników wiecznie czekających na pracę, rzemieślników, którzy trudnią się łataniem starej odzieży, przekupek, których całym majątkiem jest kosz zeschłych ciastek. Widzi mizernych mężczyzn, brudne dzieci, zaniedbane kobiety. Wokulski sądzi, że widzi miniaturę kraju, w którym jedni giną z niedostatku, a inni z rozpusty. Przypomina sobie dzieciństwo. Chciał się uczyć, to oddano go do restauracji. Gdy czytał po nocach, subiekci kpili z niego, gdy dostał się na uczelnię, inni studenci wypominali pracę w restauracji. Odetchnął dopiero na Syberii. Tam zdobył uznanie Czerskich i innych arystokratów, z którymi dzielił los zesłańca. Chciał być uczonym, ale odesłano go znowu do handlu. Zarzucano, że żyje na łasce żony z pieniędzy Minclów. Gdy ta umarła, marzenia, by zostać uczonym powróciły, ale wtedy zobaczył w teatrze Izabelę Łęcką i zakochał się. Zrozumiał, że jeśli ma się z nią ożenić musi być bardzo bogatym kupcem. To dla Izabeli zaangażował się w nowe interesy. Dziwny stan umysłu skłonił go od odwiedzenia przyjaciela lekarza, dziwaka, który biedaków leczył za darmo. Ten zalecił ożenek 45-letniemu mężczyźnie. Idąc i rozmyślając Wokulski spotyka Wysockiego. Pyta go, dlaczego nie przychodzi do pracy przy transporcie towarów. Wysocki wyjaśnia, że padł mu koń, nie ma czym wozić. Skarży się, że przezimował u brata, ale u niego też nie jest najlepiej. Brat jest dróżnikiem na kolei. Pracował w Skierniewicach, ale przeniesiono go do Częstochowy. Wokulski daje Wysokiemu pieniądze i obiecuje pomoc. Prosi, żeby przyszedł następnego dnia do sklepu. Idzie dalej. Z każdym krokiem nędza otoczenia zdaje się coraz bardziej widoczna. Wokulski rozmyśla o Izabeli i o tym, że mogliby mieć razem piękne dzieci. Po matce odziedziczyłyby urodę, a po Wokulskim siłę. Wraca do sklepu. Rozmawia z Rzeckim o bieżących sprawach, wspomina o spotkanym Wysockim. Do sklepu wchodzi dama, a za nią dżentelmen. Widać, że się znają, ale nie znoszą, Barona obsługuje Mraczewski, kobietę Klejn. Mężczyzna dokonuje zakupu i wychodzi. Kobieta podchodzi do Wokulskiego i przedstawia się. To baronowa Krzeszowska. Chce wiedzieć, co kupił mąż. Wokulski grzecznie, ale stanowczo odmawia odpowiedzi. Urażona dama wychodzi. Za chwilę do sklepu ponownie wbiega mężczyzna, podchodzi do Wokulskiego, przedstawia się . To Baron Krzeszowski. Chce wiedzieć, o co Krzeszowska pytała Wokulskiego. Ten grzecznie i stanowczo odmawia odpowiedzi. Kątem oka widzi, jak Mraczewski, znienawidzony Mraczewski daje dyskretne znaki Krzeszowskiemu. Czeka do zamknięcia sklepu i powiadamia Mraczewskiego, że zwalnia go z pracy. Rzecki i subiekci osłupieli. Następnego dnia Rzecki i Krzeszowscy próbują wstawić się za Mraczewskim. Decyzja Wokulskiego jest jednak nieodwołalna.
Rozdział 9
W Wielki Piątek Wokulski przypomniał sobie, że panna Izabela i hrabina Karolowa będą kwestować w kościele. Nie zdobył się jednak na to, by pójść tam tego dnia, ale o Izabeli myślał cały czas. W sobotę, gdy Rzecki kazał wcześniej zamykać sklep z powodu święta, Wokulski bierze zwój pieniędzy i idzie w stronę kościoła. Waha się czy wejść, nie zwykł tu przychodzić często. Wchodzi. Mija żebraków, ludzi modlących się, szuka wzrokiem panny Łęckiej. Dostrzega przy jednym ze stołów, gdzie kwestują panie z towarzystwa hrabinę Karolową, obok jej bratanicę. Podchodzi, skłania głowę i składa zwój pieniędzy – 25 imperiałów. Hrabina odkłada książkę i wita Wokulskiego. Panna Łęcka przekonana, że kupiec nie mówi po angielsku, złośliwie komentuje do ciotki jego datek. Hrabina jest przerażona. Upewniwszy się, że bratanica ma rację i Wokulski rzeczywiście nie zrozumiał, zagaduje go o Mraczewskiego i prosi, by kupiec przywrócił go do pracy. Wokulski odmawia. Do prośby dołącza się panna Izabela. Wtedy niechętnie obiecuje, że zatrudni Mraczewskiego w swoim sklepie w Moskwie. Odchodzi już , gdy hrabina zaprasza go na śniadanie w niedzielę. Wokulski żegna kobiety, ale nie wychodzi z kościoła. Staje z boku i obserwuje rozbawione damy kwestujące na biednych, patrzy na modlących się ludzi. Wśród nich jest jedna niezwykle piękna dama z małą córeczką i dziewczyna prostytutka pewnie, której łzy spływają po policzkach. Rzuca jeszcze spojrzenie na Izabelę. Ta patrzy płonącym wzrokiem na młodzieńca, który usiadł obok stolika. Wokulski czuje zazdrość. Postanawia, że nauczy się angielskiego. Wychodząc z kościoła zagaduję dziewczynę wyglądającą na prostytutkę. Prosi, by poszła z nim do sklepu. Puka do Rzeckiego. Zdumionemu przyjacielowi mówi, że chciałby przez chwilę zostać sam na sam z dziewczyną. Gdy ten wychodzi, Wokulski pyta ją, czemu płakała w kościele i czy chciałaby zmienić swoje życie? Proponuje, że napisze list do magdalenek, które prowadzą dom dla upadłych dziewcząt. Kobieta może pójść z pismem do zakonnic i zerwać ze swoją przeszłością. Zaskoczona i nieprzekonana dziewczyna wychodzi, chwilę później do pokoju wraca Rzecki. W niedzielę Wokulski zamawia powóz, którym jedzie ze świąteczną wizytą do hrabiny Karolowej. Zdenerwowany, niepewny siebie, czując, że nie potrafi znaleźć się w towarzystwie arystokratów, zostaje poprowadzony do salonu przez kamerdynera. Niezdarnie staje przy wejściu, zły na siebie, że przyjął zaproszenie. Na szczęście zostaje dostrzeżony przez Łęckiego, który miło zagaduje gościa i zaczyna przedstawiać innym przybyłym. Wokulski z radością odkrywa, że wielu z nich zna. Są albo jego dłużnikami, albo partnerami w interesach. Z radością wita kupca hrabina Karolowa. Prowadzi go przez pokoje. W jednym z nich panią domu zastępuje Izabela Łęcka. Wygląda zachwycająco i władczo. Do Wokulskiego podchodzi książę, by zagadnąć go o interesy, o których wspomniał mu kiedyś Tomasz Łęcki i przy okazji wypytać, czy bliższe handlowe kontakty z Rosją, aby nie zaszkodzą rozwojowi przemysłu w kraju. Książę jest patriotą i sprawy ojczyzny bardzo leżą mu na sercu. Wokulski dostrzega w tłumie gości młodzieńca, którego widział wczoraj w kościele. Wpatruje się smutnym wzrokiem w Izabelę. Kupiec myśli, że mężczyzna musi ją kochać. Tymczasem hrabina prowadzi Wokulskiego do prezesowej Zasławskiej. Ta zaczyna go wypytywać o rodzinę. Interesuje się zwłaszcza stryjem, a gdy słyszy, że nie żyje i najcenniejsze pamiątki kazał włożyć sobie do grobu, płacze. Łzy prezesowej wywołują poruszenie wśród gości. Wokulski czuje się jeszcze bardziej niezręcznie niż dotychczas. Gdy jedna z dam próbuje zagadnąć go o datek na rzecz sierot, zdenerwowany impertynencko patrzy na jej diamentową kolię. Wszyscy goście przyglądają mu się i komentują między sobą jego wygląd i zachowanie. Jedni życzliwie, inni złośliwie, dotknięci tym, że przyszło im spędzić kilka chwil w tym samym pokoju, co kupiec. Hrabina Karolowa prosi Wokulskiego, by poszedł z nią do innego pokoju, gdzie prezesowa Zasławska chciałaby dokończyć rozmowę. Mijają po drodze kilka pomieszczeń. W jednym z nich młodzi arystokraci tańczą do melodii, którą sami śpiewają naśladując dźwięki skrzypiec i fletu. Wokulski jest urzeczony ich radością. Prezesowa życzy sobie, by opowiedział jej jeszcze o stryju. Wokulski opowiada więc, z każdą chwilą zdając sobie sprawę, że damę łączyła z jego stryjem nieszczęśliwa miłość. Na koniec Zasławska prosi go, by wybudował nagrobek stryjowi, z kamienia na którym siadywali kiedyś razem. Po tej rozmowie kupiec postanawia wrócić do siebie. Żegna się z hrabiną Karolową, Tomaszem Łęckim i szuka wzrokiem Izabeli, nie znajdując jej jednak nigdzie. Wychodzi. Odprawia powóz i idzie piechotą. Gdy Izabela wraca do domu, mówi Florentynie, że Wokulski przyszedł na śniadanie do hrabiny i zrobił furorę wśród gości. Z przerażeniem dodaje, że boi się tego człowieka.
Ciąg dalszy streszczenia znajdziesz tutaj>>