Henryk Sienkiewicz, "Krzyżacy", streszczenie ogólne tomu 1
Poznasz przygody Maćka i Zbyszka z Bogdańca, przykłady polskiej odwagi, męstwa i rycerskości oraz krzyżackie występki, pychę i podstępy. Dowiesz się, jak ideały przyświecały Polakom średniowieczu.
Jeśli szukasz bardziej szczegółowego streszczenia powieści, znajdziesz je w części "Literatura"
Tom 1
Jest rok 1397. Niedaleko Krakowa, w gospodzie „Pod lutym turem” dwaj rycerze opowiadają o swoich wojennych przygodach. Maćko i jego kilkunastoletni bratanek Zbyszko walczyli na Litwie z Krzyżakami pod wodzą księcia Witolda. Rycerze wykazali się dzielnością, a los im sprzyjał. Wracają z godnymi łupami i kołyską, którą książę chce przekazać królowi Władysławowi Jagielle i królowej Jadwidze jako dar, w związku z oczekiwanym przyjściem na świat królewskiego potomka. Rycerskie opowieści o wojnie zostają przerwane. Do gospody przyjeżdża księżna Anna Danuta wraz z dworem. Podczas zamieszania, które towarzyszy przybyciu pani, Zbyszko z Bogdańca zwraca uwagę na towarzyszącą jej dwórkę, Danusię, która urzeka go swoją urodą i wdziękiem. Od jednego z dworzan dowiaduje się, że dziewczyna straciła matkę, podczas krzyżackiego napadu na dwór w Spychowie i teraz znajduje się pod opieką księżnej. Ojciec dziewczyny, Jurand ze Spychowa szuka pomsty za doznane krzywdy i zaciekle walczy z Krzyżakami. Szczęście sprzyja Zbyszkowi. Danusia śpiewa stojąc na ławce, a gdy nagle traci równowagę, wpada wprost w jego ramiona. Księżna Anna Danuta, która w czasie, gdy Zbyszko podziwiał Danusię, rozmawiała z Maćkiem i obdarzyła już obu rycerzy życzliwym zainteresowaniem, zaproponowała, by młodzieniec został rycerzem dwórki. Ten, doskonale znający rycerskie obyczaje, przykląkł na jedno kolano i poprosił zarumienioną Danusię, by została jego damą, a gdy ta się zgodziła, przysiągł, że złoży u jej stóp pawie pióra ściągnięte z hełmów zabitych Krzyżaków. Potem ucztowano do rana, a Zbyszko służył Danusi tak, jak rycerz powinien służyć swojej damie. O świecie cały dwór z księżną Anną Danutą i rycerze z Bogdańca ruszyli do klasztoru w Tyńcu na poranną mszę. Po drodze podróżni zauważyli ogromnego rycerza stojącego na wzgórzu . Zbyszko z Bogdańca ruszył śmiało w jego kierunku. Gdy się zbliżył zauważył, że obok zjawy stoi mężczyzna w krzyżackim płaszczu i hełmie z pawim piórem. Zbyszko pochylił kopię i ruszył w stronę Krzyżaka. Byłby go zabił, gdyby ogromny rycerz nie chwycił jego kopii. Rycerza z Bogdańca powtrzymał sławny Powała z Taczewa, który uświadomił młodzieńcowi, jaki występek popełnił. Zaatakował krzyżackiego posła Kunona Lichtesteina, a za znieważanie posła w Polsce groziła kara śmierci. Na próżno Maćko próbował przepraszać Krzyżaka za występek bratanka, ten pozostał nieugięty i winy nie darował. Gdy następnego dnia uczestniczył w uczcie królewskiej w Krakowie, śmiało zarzucił polskiemu królowi Władysławowi Jagielle, że włada krajem, w którym nie przestrzega się praw chrześcijańskich i rycerskich. Zbyszko został aresztowany i osadzony w więzieniu, gdzie czekał na proces. Mimo iż wstawiała się za nim zarówno księżna Anna Danuta, jak i najznamienitsi polscy rycerze, mimo że sam król mu sprzyjał, młodzieniec został skazany na śmierć. Maćko jeszcze raz próbował przebłagać Lichtensteina, a gdy nic nie wskórał, za radą księżnej ruszył na Mazowsze po list ze wstawiennictwem od poważanej przez Krzyżaków księżny Aleksandry, z którym zamierzał ruszyć do Malborka, prosić wielkiego mistrza krzyżackiego o łaskę dla Zbyszka. Młody rycerz z Bogdańca spędził w więzieniu kilka miesięcy, jego egzekucja została odłożona z powodu śmierci królewskiej córki i królowej Jadwigi. Maćkowi udało się zdobyć list od księżny Aleksandry, ale w drodze został napadnięty i ciężko zraniony. Odebrano mu pismo. Rycerza uratował Jurand ze Spychowa wraz ze swoją załogą. Maćko wrócił do Krakowa i odwiedził Zbyszka, by dodać mu otuchy i zapewnić, że zrobi wszystko, by egzekucja, jeśli nie da się jej uniknąć, była godna.
Tymczasem przyjaciele Zbyszka, dworzanie księży Anny Danuty; szukali sposobu, by ocalić młodzieńca. W dniu egzekucji Zbyszko ubrał się w swoje najlepsze szaty i wyspowiadał. Strażnicy wyprowadzili go na rynek. Tłumy przypatrywały się rycerzowi i współczuli mu. Wśród nich byli najznamienitsi polscy rycerze Zawisza Czarny, Zyndram z Maszkowic, Paszek Złodziej z Biskupic, Bartosz z Wodzinka, Dobek z Oleśnicy, Zygmunt z Bobowy, Krzon z Kozichgłów, Lis z Targowiska, Staszek z Charbimowic. Zbyszko zbliżył się do podestu, nagle Powała z Taczewa z Danusią na rękach zatrzymał pochód. Podał mu dziewczynę, a te zerwała spod wianka białą tkaninę, owinęła nią głowę Zbyszka i krzyknęła rozpłakanym głosem „Mój ci jest”. Zgodnie z pradawnym zwyczajem, jeśli niewinna dziewczyna zarzuciła na głowę skazanego chłopca białą zasłonę, zbawiała go od śmierci i kary. Dzięki temu staremu zwyczajowi Zbyszko ocalił głowę. Świętował wraz ze stryjem, kwiatem polskiego rycerstwa, a Danusi obiecał 10 pawich czubów zdartych z krzyżackich głów.
Gdy następnego dnia szedł na spotkanie ze słynącym z męstwa i odwagi jednookim Jurandem, ojcem Danusi, który właśnie przyjechał do Krakowa, czuł niepokój. Zgodnie ze zwyczajem i głosem swojego serca zamierzał poprosić sławnego rycerza o rękę jego córki. Jurand ze Spychowa przyjął młodego rycerza życzliwie, ręki córki mu jednak odmówił nie podając przyczyny. Stan zdrowia Maćka pogarszał się. Rycerze postanowili udać się do rodzinnych Bogdańca, gdzie starszy rycerz mógłby wykurować się lub umrzeć w spokoju. Wyruszyli razem z dworem Anny Danuty, który podróżował na Mazowsze. Odłączyli się jednak po pewnym czasie. Droga na Śląsk nadwyrężyła siły Maćka. Rozgorączkowany tracił przytomność, miał halucynacje. Za Olkuszem spotkali powracającego z wyprawy na Tatarów, Zycha ze Zgorzelic, który znając przygody sąsiadów zaoferował im pomoc w zagospodarowaniu się na nowo w Bogdańcu. Gdy kilka godzin później natknęli się na polującą córkę Zycha, Jagienkę, Zbyszko oczu od dziewczyny nie mógł oderwać, a obaj starsi rycerze nabrali ochoty na to, by zeswatać młodych. Maćko nawet rad był, że Jurand nie zgodził się wcześniej na ślub Zbyszka z Danusią.
Przejeżdżając przez swe pola, łąki, lasy Macko i Zbyszko doceniali, jak świetnie opat zaopiekował się ich majątkiem. Jedynie dworek niezamieszkały pochylił się nieco przez te lata ze starości. Gdy jednak rozpakowano wozy i wniesiono łupy, nabrał nieco szlachetności. Wkrótce też do Bogdańca przyjechała Jagienka wioząc ze sobą naczynia i trochę domowych sprzętów, które umilić miały życie rycerzy do czasu, aż się zagospodarują na dobre. Następnego dnia Zbyszko pojechał do Zgorzelic podziękować za pomoc, przy okazji zwierzył się z kłopotu. Maćko czuł się coraz gorzej. Zbyszko był przekonany, że pomóc mu może tylko niedźwiedzie sadło, by go zdobyć zamierzał zapolować na zwierza.
Jak zapowiedział tak zrobił. Obejrzał barcie w ciągu dnia, a nocą zaczaił się w oczekiwaniu na zwierza. Gdy tylko zobaczył przed sobą jego ogromny kształt, mocnym ruchem wepchnął widły w ogromne cielsko zwierza. Ten ryknął przeraźliwie i stanął na dwóch łapach. Szamotał się i szarpał. Zmęczony Zbyszko nie mógł dosięgnąć topora, by na dobre rozprawić się z niedźwiedziem. Walka przedłużała się, rycerz tracił siły. I kiedy wydawało się już, że przegra tę walkę, jakieś drugie widły utkwiły w ciele zwierzęcia. Zbyszko chwycił topór, uderzył z całej siły i zakończył te długie zmagania. Gdy niedźwiedź leżał martwy, zwrócił się do tajemniczej postaci, która pomogła mu. To była Jagienka.
Następnego dnia Maćko rozpoczął kurację niedźwiedzim sadłem, a Zbyszko zbliżył się bardzo do Jagienki. Podobała mu się ta dziewczyna. Lubił na nią patrzeć, rozmawiać z nią, razem polować. Niekiedy nawet zły był na siebie za tę przyjaźń, bo przecież serce ofiarował Danusi. Irytowali go dwaj sąsiedzi Cztan z Rogowa i Wilk z Brzozowej, którzy starali się zdobyć serce i rękę Jagienki. Rycerz z Bogdańca szukał okazji, by zmierzyć się z rywalami. Ta nadarzyła się wkrótce. Zbyszko ze zdrowiejącym Maćkiem towarzyszyli panience i jej ojcu podczas wizyty w kościele. Przed mszą i po niej Jagienka zignorowała obecność zalotników zdając się zupełnie na asystę Zbyszka, który pomagał jej m.in. zsiąść z konia. Zezłościło to Cztana i Wilka. Swój gniew gasili w gospodzie, kiedy wszedł tam Zbyszko, by wyzwać ich na pojedynek. Zdumieli się obaj, gdy usłyszeli, że młodzieniec twierdzi, iż najcnotliwszą i najpiękniejszą panną na świecie jest Danusia Jurandówna i tym chętniej rzucili się do walki.
Kiedy kilka godzin później Zbyszko i Maćko negocjowali z opatem warunki ustąpienia dzierżawy, ten był im bardzo przychylny. Bardzo lubił Jagienkę i sądził, że pojedynek, w czasie którego Zbyszko pobił konkurentów do ręki dziewczyny, przyspieszy oświadczyny i wesele pary młodych. Gotów był natychmiast zwolnić Zbyszka ze ślubów danych Danusi. Zbyszko jednak do małżeństwa z Jagienką nie palił się wcale. A kiedy wyznał opatowi, że bił się jako rycerz Danusi, mnich wpadł w złość i wyjechał z Bogdańca. Po krótkiej rozmowie z rozczarowanym Maćkiem Zbyszko zdecydował, że rusza na Mazury wypełnić śluby wobec Jurandówny i zdobyć dla niej pawie czuby. Maćko nie wstrzymywał go w tej decyzji.
Zbyszko ruszył do Ciechanowa. Nie oddalił się jednak daleko, kiedy dogonił go Czech Hlawa. Pachołka wysłała Jagienka ze Zgorzelic, by wspierał rycerza w podróży i pomagał mu we wszystkim. Zbyszko chciał go odprawić, ale mu się nie udało. Czech był sługą Jagienki i nie chciał słuchać poleceń, które były sprzeczne za zdaniem jego pani. Poczet Zbyszka spotkał po drodze jeszcze handlarza relikwiami, Sanderusa. Mnich przyłączył się do orszaku, mimo że Hlawa rozpoznał w nim oszusta. Zbyszko jednak chętnie z nim rozmawiał, bo miał nadzieję dowiedzieć się czegoś o Danusi. Sanderus chwalił się, że niedawno przebywał na książęcym dworze. Młody rycerz poprosił mnicha, by ten napisał mu na drewnianej tabliczce, iż wyzywa na pojedynek każdego, kto twierdziłby, iż panna Danusia Jurandówna nie jest najpiękniejszą i najcnotliwszą panną na świecie. Sam nie umiał ani pisać, ani czytać. Wywieszał potem tę tabliczkę wszędzie, gdzie udawali się, licząc na to, że uda mu się wreszcie stoczyć jakąś walkę. Niestety zachodni zwyczaj nie był powszechnie znany na polskich ziemiach, a postępowanie Zbyszka wywoływało zdziwienie, a bywało i tak, że brano go za głupiego. Im bliżej Mazur, tym częściej Zbyszko słyszał, że rycerstwo szykuje się do wojny z Krzyżakami. Cieszyły go te pogłoski. Dawały nadzieję, że rycerz szybko wywiąże się z obietnic danych Danusi i dostarczy jej zdjęte z krzyżackich głów, pawie czuby.
Poczet Zbyszka nie zastał dworu w Warszawie. W drodze do Ciechanowa napotkał trzech braci krzyżackich posłujących do księcia mazowieckiego. Krewki Zbyszko tym razem w porę opamiętał się i mimo, że miał wielką ochotę na potyczkę, nie wyzwał żadnego z krzyżaków. Zaprzyjaźnił się natomiast z ich gościem, panem de Lorche z Lotaryngii, który przybył do Polski żądny wojennych przygód i sławy. Z Danusią spotkał się dopiero w leśnym dworze niedaleko Przasnysza, gdzie księstwo wraz z dworem udali się na polowanie. Dziewczyna wydała mu się doroślejsza i jeszcze piękniejsza niż poprzednio. Przyjęła go ciepło, podobnie księżna Anna Danuta, która bardzo ucieszyła się z przybycia rycerza i starała się ułatwić młodym rozmowy. Zbyszko towarzyszył damom w drodze na polowanie, ośmielony ich życzliwością, w gęstych kniejach pozwalał sobie na pewne poufałości wobec Danusi. Nikt nie miał wątpliwości, że niebawem odbędzie się wesele młodych. Podczas polowania wraz z panem de Lorche miał opiekować się damami. Zarówno księżna, jak i Danusia nie zsiadały z koni, by w razie zagrożenia tym szybciej umknąć. Myśliwi zaczaili się w oczekiwaniu na zwierzynę. Wkrótce na polanie pojawiły się sarny i zające. Gdy nagle wpadł olbrzymi tur i ruszył w kierunku kobiet, księżna wystrzeliła w jego kierunku strzałę. Utkwiła ona w jego ciele, ale nie zabiła, a jedynie rozwścieczyła zwierzę. Pan de Lorche ruszył z odsieczą. Tur podniósł na rogach jego konia i odrzucił na bok wraz z jeźdźcem. Wtedy dobiegł do niego Zbyszko uderzając oszczepem w kark zwierza. Oszczep złamał się, a byk zaczął tratować rycerza. Gdyby nie błyskawiczna reakcja Hlawy, który ze wszystkich sił ciął tura toporem, Zbyszko zginąłby stratowany przez zwierza. Rannych rycerzy natychmiast zabrano do obozu. Rany pana de Lorche nie były groźne, ale Zbyszkowi nie dawano wielkich szans na przeżycie.
Obu rannych odwieziono do leśnego dworca, gdzie otoczeni zostali troskliwą opieką. Pan de Lorche wkrótce wrócił do sił. Zbyszko jednak przez kilka dni walczył o życie. Tymczasem goszczący u księcia Janusza Krzyżacy złożyli skargę na Juranda. Jednooki pan Spychowa miał zawinić tym, że napadnięty przez zakonników bronił się skutecznie , a nawet wziął jeńców, wśród których znalazł się pewien rycerz znamienitego rodu. Krzyżacy domagali się, by książę Janusz zmusił Juranda do przeprosin i uwolnienia jeńca. Księcia oburzyły te żądania. Zagniewani Krzyżacy zdecydowali się wracać do Szczytna. Brat Danveld słynący z podstępnego działania i haniebnych pomysłów wpadł na pomysł, że aby zmusić Juranda do uległości, należy porwać Danusię. Pomysł zyskał uznanie Krzyżaków. Opuszczając Szczytno, Danveld powiedział Jurandównie, że przyślę jej maść na rany Zbyszka.
Tymczasem rycerz z Bogdańca poczuł się nieco lepiej. Gdy dowiedział się, że Krzyżacy skarżyli się na Juranda posłał Hlawę, by w jego imieniu wyzwał rycerzy zakonnych na pojedynek. Hlawa wyruszył natychmiast. Zbliżając się do Krzyżaków dostrzegł jednak, że ci zabili pana de Fourcy, który im towarzyszył. Rycerz sprzeciwiał się planom porwania Danusi. Czech wygłosił wyzwanie i chciał uciekać, gdy drogę zagrodził mu Danveld. Próbował ugodzić Giermka nożem. Przerażony Hlawa chwycił Krzyżaka i zdruzgotał mu bark, po czym uciekł. Dojechawszy do dworu opowiedział wszystko, co widział Zbyszkowi i księciu Januszowi. Z każdym dniem rycerzowi z Bogdańca wracały siły. Księżna Anna Danuta, chcąc dodać mu otuchy i przysporzyć radości, poprosiła męża, by ten pasował młodzieńca na rycerza w dowód wdzięczności za obronę dam przed turem. Książę zgodził się i Zbyszkowej komnacie odbyła się wzruszająca uroczystość, w trakcie której Danusia wręczyła mu rycerski pas i ostrogi. Szczęście rycerza wkrótce jednak miało zostać zakłócone. Kilka dni później na dwór przybyli Krzyżacy ze skargą na Hlawę, któremu przypisywano nie tylko poranienie Danvelda, ale także śmierć pana de Fourcy. Towarzyszyła im służka, która z maścią obiecaną dla Zbyszka. Książę odprawił Krzyżaków z niczym, ale służka została. Starała się zaprzyjaźnić z Danusią. Kilka dni później na dwór przyjechali nieznani wcześniej słudzy Juranda ze Spychowa z listem, w którym rycerz wzywał Danusię. Tłumaczyli, że stary pan odniósł poważne rany podczas pożaru i może nawet całkowicie stracić wzrok. Zanim to się stanie chciałby zobaczyć córkę po raz ostatni. Rozpoczęły się przygotowania do wyjazdu. Poruszony Zbyszko począł prosić księżną, by zgodziła się na jego ślub z Danusią. Anna Danuta naradziwszy się z księdzem Wyszońkiem, zgodziła się. Wieczorem odbyła się uroczystość. Księżna i pan de Lorche byli świadkami. Rano Danusia odjechała w towarzystwie przysłanych sług. Wkrótce księżna wraz z całym dworem ruszyła do Ciechanowa. Zbyszko pod opieką Hlawy pozostał w leśnym dworcu, bo był zbyt słaby, by ruszyć w podróż.
Dopiero tuż przed Bożym Narodzeniem poczuł na tyle silny by na święta pojechać do Ciechanowa, gdzie miał nadzieję spotkać Danusię i Juranda. Mimo że pogoda nie sprzyjała, wyruszył. Podróż utrudniała zmieć i mrozy. Przybywszy do Ciechanowa zdumiał się, że Jurand i Danusia jeszcze nie dotarli. Gdy słudzy księcia Janusza patrolujący gościńce donieśli, że śnieżyca zasypała jakiś poczet zmierzający od strony Spychowa, Zbyszko wraz ze swymi ludźmi ruszyli na ratunek. Odkopywali kolejne wozy i kolejnych zamarzniętych ludzi. Odnaleziono Juranda, przemarzniętego, nieprzytomnego, ale żywego. Danusi nigdzie nie było. Hlawa pocieszał Zbyszka, że dziewczyna musiała zostać w domu, bo nie znaleziono żadnego wozu z kobiecymi rzeczami. Jurand ocknął się dopiero po świętach. Wtedy też okazało się, że nie wzywał Danusi. Panienka została porwana.
Rycerze bez zwłoki ruszyli do Spychowa sądząc, że tam zgłoszą się porywacze po okup. Po drodze Zbyszko powiedział Jurandowi o ślubie, a pan Spychowa zwierzył się, że nie chciał na niego wcześniej pozwolić, bo Danusię ofiarował Bogu. Po drodze spotkali grupę jeźdźców, która zmierzała w tym samym kierunku, co oni. Krzyżaccy wysłannicy w rozmowie sam na sam z ojcem Danusi postawili warunki uwolnienia dziewczyny. Jurand miał oddać jeńców przetrzymywanych w spychowskich podziemiach, udać się w największej tajemnicy do Szczytna wcześniej wysławszy list do księcia Janusza. Miał na piśmie zaprzeczyć, że Zakon ma jakikolwiek związek z porwaniem Danusi.
Wysłannicy odjechali z jeńcami. Jurand podpisał przygotowany przez księdza Kalembę testament, w którym swoim spadkobiercą czynił Zbyszka z Bogdańca, a sługom nakazywał posłuszeństwo nowemu panu. Kilka godzin później stanął u bram zamku krzyżackiego.