Mikołaj Rej był strasznym żarłokiem


Mikołaj Rej

Biografowie Mikołaja Reja z Nagłowic uważanego za ojca literatury polskiej przemilczają na ogół informacje o licznych słabościach poety, mimo że te powszechnie były komentowane przez jemu współczesnych, niekiedy nawet z podziwem.

Józef Wereszczyński, polski pisarz polityczny, polemista, moralista i wybitny kaznodzieja w swej poczytnej swego czasu książce pt. "Gościniec pewny niepomiernym moczygębom a obmierzłym wydmikuflom świata tego" umieścił znanego mu osobiście Mikołaja Reja wśród najsławniejszych polskich obżarciuchów.

Pisał, że poeta z Nagłowic łaskaw był zjadać na śniadanie:
na czczo
- pudło śliw jako korzec krakowski,
- miodu praśnego pół rączki,
- ogórków surowych wielkie nieckółki,
- grochu
- w strączkach cztery magierki;
a następnie
- chleb z garncem mleka
- jabłek kopę,
- pół naczynia innych owoców,
- sztukę mięsa,
- półmisek kwaśnej kapusty;
Popijał piwem, najpierw gorzkim, potem kwaśnym, a na koniec mętnym. Wereszczyński opisuje także nieco obrzydliwe zwyczaje konsumpcyjne Reja. "A też nieraz mu się trafiało, że to smaczne piwko jako słodki wrzód z gardła się mu nazad dobywało, a jeszcze sobie ust nie utarł, a przedsię wołał, aby mu pełną iną nalano..."

Podobno poeta z Nagłowic nie miał zwyczaju opuszczać stołu, dopóki cokolwiek na nim się znajdowało, co wprawiało często gospodarzy w konsternację.

Zobacz także