Szalony krasomówca wśród wzruszonych wielbicielek
C.K. Norwid, Portret A. Mickiewicza
Wykłady Adama Mickiewicza w College de France budziły ogromne zainteresowanie. Poeta przybliżał w nich idee towianizmu, bliskie jego sercu w latach czterdziestych XIX stulecia. Mickiewicza słuchali nie tylko studenci i polscy emigranci, ale także bywalcy, a zwłaszcza bywalczynie paryskich salonów. Pisarka Marie d'Agoult, publikująca pod nazwiskiem Daniel Stern, w liście do kompozytora Ferenca Liszta tak opisywała swoje wrażenia z wykładu. "Byłam na prelekcji Mickiewicza, który głębiej zapuścił się w gąszcz wywodów niż kiedykolwiek. Zagadkowy, tajemniczy, szalony krasomówca." W liście do niemieckiego pisarza, rewolucjonisty Georga Herwegha pisała o Mickiewiczu, jako wykładowcy: "niezmiernie podniecający, pełen powołania, prawdziwy i szlachetny." Zauważała jednak, że poeta nieco nadmiernie stylizował się na natchnionego proroka.
Wiele francuskich dam nie kryło nie tylko w listach swego entuzjamu wobec polskiego wieszcza. Po jednym z wykładów niejaka Marie Lemoine poruszona prelekcją rzuciła się do stóp Mickiewicza. Całowała jego spodnie, buty i rozdzierająco łkała. Wzruszony poeta podniósł damę, przytulił i sam się popłakał. Obecni na wykładzie słuchacze najpierw oniemieli, a po chwili wzruszenie udzieliło się również im. Łzy napłynęły do oczu obserwatorów sceny. Marie Lemoine wkrótce dołączyła do towiańczyków. Wiele lat później, gdy jej entuzjam do idei głoszonych przez wieszcza osłabł, przyznała, że objawy wzruszenia okazane podczas pamiętnego wykładu były nieco udawane.
O konsekwencjach paryskich prelekcji Mickiewicza przeczytasz tutaj»