Pijany jak świnia
Zamek Świny
Powszechnie uważa się, że powyższe porównanie, utrwalone w języku polskim jako frazeologizm, ma swoje źródło w codziennej obserwacji. Człowiek oszołomiony alkoholem miewa problemy z utrzymaniem równowagi, co skutkuje potknięciami, upadkami i w konsekwencji niechlujnym wyglądem. Bywa, że zmorzony wysiłkiem amator wysokoprocentowych trunków, układa się do snu w miejscach zgoła nieodpowiednich, wywołując u obserwatorów zażenowanie, niechęć, a niekiedy wręcz obrzydzenie. Czasami miejsce, w którym alkohol jest spożywny zamienia się w coś, co przypomina bardziej chlew niż mieszkanie. Skojarzenie pijaka ze świnią narzuca się wówczas samo.
Okazuje się jednak, że wśród etymologów nie brakuje osób, które porównanie "pijany jak świnia" wywodzą z pewnej śląskiej legendy.
Bardzo dawno temu, na początku VIII wieku na Śląsku miał żyć dzielny giermek Biwoj służący swym męstwem i siłą księżniczce Libuszy. Podczas jednego z polowań, które odbywało się na zboczach Sudetów, księżniczka znalazła się w niebezpieczeństwie. Wypłoszony przez nagonkę olbrzymi dzik, rozjuszony hałasem ruszył wprost na damę. Przerażeni myśliwi skamieniali ze strachu i tylko Biwoj zachował zimną krew i pospieszył z oszczepem na zwierza. Trafił dzika i ugodził go dotkliwie. Niestety drzewiec skruszył mu się w ręku. Mężny Biwój zsiadł wówczas z konia, dopadł zwierzę i dobił je gołymi rękoma. Uradowana Libusza nagrodziła giermka przyznając mu okoliczne ziemie, pas rycerski i herb, w którym, na pamiątkę wydarzenia, widniała dzika świnia.
Dwa wieki później potomkowie Biwoja na swej ziemi wybudowali zamek Świny, który stał się siedzibą rodu. Mężczyźni legitymujący się herbem Swinka słynęli z odwagi, siły, zdrowia i upodobania do mocnych trunków. Do legendy przeszedł turniej pijacki, który urządził na zamku Jerzy Wilhelm Świnka.
Pewnego dnia gościł on pewnego możnego i skłonnego do przechwałek szlachcica. Mężczyźni ucztowali już ponad cztery godziny nie wylewając za kołnierz, gdy podchmielony gość zaczął przechwalać się, ileż to on może wypić. Gospodarz zaproponował więc pijackie zawody ze stawką 1000 dukatów i karetą zaprzęgniętą w sześć koni. Kiedy przyjezdny szlachcic wychylił 20 butelek starego węgrzyna, był pewien, że odniesie zwycięstwo. Nie docenił jednak Świnki. Jerzy kazał przynieść wiadro wina reńskiego, po czym wypił je do dna i pewnym krokiem odprowadził swego zataczającego się gościa do drzwi. Ten bowiem wiedziony resztką instynktu samozachowaczgo postanowił, mimo nalegań gospodarza, zrezygnować z drugiej turniejowej kolejki.
Pierwotnie więc "być pijanym jak Świnka", znaczyło dobrze znosić duże ilości alkoholu. Z czasem, gdy użytkownicy języka polskiego zapomnieli, skąd wzięło się to porównanie, frazeologizm nabrał przeciwnego znaczenia.