O kołtunach dosłownie i metaforycznie
Obcięcie kołtuna, 1848
Określenia "kołtun" używano nader chętnie pod koniec XIX wieku i w wieku XX w odniesieniu do ludzi o ciasnych poglądach, wąskich horyzontach umysłowych, zacofanych, ciemnych, ograniczonych, hipokrytów. Literackim przykładem osoby, która zasłużyła sobie na ten niezaszczytny tytuł jest Aniela Dulska, bohaterka dramatu G. Zapolskiej. W naszym stuleciu mówienie o "kołtunach" trąci myszką, chociaż wyraz sporadycznie pojawia się w slangu młodzieżowym w nieco innym znaczeniu. Określa brzydkie, wyraziście umalowane i skąpo odziane wielbicielki dyskotek.
Skąd wziął się ten epitet? Otóż, od dawien dawna, a szczególnie w wiekach XVI i XVII, na wsiach i w miastach, szczególnie w Rosji i Niemczech, ale także w Polsce i na Litwie, wielu ludzi nosiło na głowie długie, splątane, pozlepiane łojem włosy. We wnętrzu tej obrzydliwej masy o wstrętnym zapachu mieszkało wiele żyjątek, np.: grzyby, wszy i pchły. Kołtuny zapuszczano nie ze względu na niechęć do wody czy grzebienia, ale dlatego, że wierzono, iż chronią przed licznymi chorobami (wenerycznymi, remautycznymi, chorobami oczu) lub powstrzymują ich rozwój. Wierzono, że kiedy kołtun odpadnie, choroba ustąpi. Najdłuższe kołtuny osiągały ponad półtora metra. Aby przyspieszyć proces odpadania spożywano mięso jeża, a jego skórę nakładano sobie na głowę, na ten kołtun. Kołtuna nie można było po prostu obciąć. To mogłoby spowodować nawrót choroby. Na temat zalet i wad "terapii kołtunowej" toczyły się ożywione dyskusje we wszystkich liczących się ośrodkach uniwersyteckich ówczesnej Europy. W połowie XIX wieku medycy doszli do wniosku, że kołtuny z magią nie mają nic wspólnego, nie chronią a szkodzą. Powinny być obcinane. Niestety wiele osób nie chciało pozbyć się tego swoistego talizmanu. W walce z kołtunami sięgnięto po środki radykalne. Osoby, które kołtun na głowie miały, nie mogły być państwowymi urzędnikami, straszono także nałożeniem dodatkowych podatków. Wtedy także zaczęto używać wyrazu jako epitetu.