Płaskoć zamiast plaży, czyli o językowych upodobaniach Henryka Sienkiewicza
Henryk Sienkiewicz
Adam Grzymała-Siedlecki we wspomnieniowej książce o wybitnych Polakach "Niepospolici ludzie w dniu swoim powszednim" pierwszy rozdział poświęca Henrykowi Sienkiewiczowi, gdzie przytacza szereg ciekawostek na temat pisarza. Stwierdza w nim m.in., że autor "Trylogii" kochał się w słownictwie języka polskiego jak w żywej osobie. Szczególnie cenił sobie melodyjnie brzmiące archaizmy, które wymawiał z prawdziwą czułością. Do takich ulubionych wyrazów pisarza należał nieużywany już wówczas "sampierz", czyli przeciwnik.
Henrykowi Sienkiewiczowi i jego tekstom polszczyzna zawdzięcza także "kłusownika". Słowo to wyparło niegdyś bardziej popularnego "raubszyca". Niestety nie udało się Sienkiewiczowi rozpropagować wyrazu "płaskoć", który uważał za śliczny i bardziej urokliwy niż "plaża".
Bardzo nie podobało mu się określenie "sztuka" na działalność artystyczną. Uważał za niewłaściwe nazywanie w ten sposób utworu Chopina czy obrazu Matejki. Wyraz "sztuka" wydawał mu się odpowiedni w towarzystwie "mięsa" lub "płótna", ale nie arcydzieła. Marzył, by w odniesieniu do literatury, plastyki i muzyki używać "krasotwórstwa". Wyraz "krasa" kojarzył mu się bowiem z istotą piękna.