Konstanty Ildefons Gałczyński wtrącił kolegów do piekła
A. Słonimski, karytatura Skamandrytów
W 1926 roku Konstanty Ildefons Gałczyński pokusił się o napisanie wzorowanego na "Piekle" Dantego "Polskiego piekła". Był to niewielkich rozmiarów poemat, w którym polski poeta dodał do dantejskich kręgów piekielnych jeszcze jedno miejsce dedykowane tutejszym literatom. Kolegów po piórze i poddał wymyślnym torturom.
Przewodnikiem utożsamianego z autorem podmiotu lirycznego po "poetowym kręgu piekielnym" był Józef Michał Bazewicz, postać niezmiernie popularna w dwudziestoleciu międzywojennym, publicysta, kartograf i wydawca map. Ich unikalność polegała na tym, że delikatnie mówiąc, nie były zbyt dokładne. Braki informacji kartograf uzupełniał wyobraźnią. Na przewodnika po wymyślonym piekle nadawał się więc idealnie.
Pierwszym napotkanym przez zwiedzających rezydentem omawianego kręgu był Julian Tuwim. Rozpoznany po charakterystycznej myszce na policzku, smażył się po prostu w ogniu piekielnym.
Antoni Słonimski udręczony niekończącą się końską przejażdżką przyglądał się miejscu tortur cwałując na Pegazie i zionąc smrodem, który wydobywał mu się z ust jako objaw bolesnej choroby zębów.
Nieco dalej diabły ciągnęły po skałach zapomnianego już dziś poetę Leonarda Podkorskiego-Okołowa. Następnie przybijały literata widłami do słupa i patrzyły jak rymuje krwią.
Niżej w blasku ognia i smrodzie siarki inni czarci gryźli i zębami rozrywali ciało Jana Niepomucena Millera, który z bólu wył przeraźliwie. Jego skowyt łączył się z jękiem lamii i Harpii oraz wrzaskiem centaurów.
Pracować w piekielnych warunkach próbował Jarosław Iwaszkiewicz. Rymy jego, wbrew wysiłkom, nie zostały nagrodzone wygodniejszym miejscem w kręgu tortur, a jedynie marną rozetką. Wtrąciło to poetę w marazm i czarną rozpacz.
Witkacemu sępy wyrywały wątrobę tym chętniej, im głośniej wył. Torturom poddani byli także Kornel Makuszyński, Adolf Nowaczyński i Jan Lechoń. Nad nimi, jako nadęte widmo unosił Karol Irzykowski.
W osobnym "babim kręgu" przebywały kobiety literatki: Kazimiera Iłłakowiczówna, Irena Tuwimowa oraz badaczka literatury Gizela Reider-Brodacka. Obok Marii Kossak, Marii Dąbrowskiej i Johanny Wielopolskiej wyły z bólu i strachu. Na ich mękę spoglądał z drzewa targanego strasznym wiatrem sprośny starzec, Zdzisław Dębicki.
Zwiedzający piekło Gałczyńskiego i jego przewodnik Bazewicz schwytani zostali przez masonów ze szpadami i kielniami i uniesieni w górę ku czyśćcowi. Tam wędrowcy spotkali Tadeusza Boya-Zeleńskiego, który samotny liczył gwiazdy..
Nie wiadomo, dlaczego najsłynniejsi międzywojenni twórcy literatury skazani zostali na piekło. Domyślać się można, że była to kara za męki, których dostarczają uczniom interpretującym ich twórczość.