Konia z rzędem czy zrzędę
Jan III Sobieski na koniu z rzędem
W dawnych czasach, przed wynalezieniem samochodu, najbardziej eksluzywnym środkiem transportu w naszej części świata były konie. Podobnie jak obecnie auta, wśród końskich ras były te uchodzące za bardziej prestiżowe i te przeznaczone dla mniej zamożnych przedstawicieli szlachty. Sam koń nie wystarczał jednak, by w miarę komfortowo przemieszczać się. Jego właściciel potrzebował do niego całego szeregu rzeczy łącznie nazywanych rzędem.
Zygmunt Gloger w " Encyklopedii staropolskiej" zanotował, że "rząd" składał się z siodła z czaprakiem i pokryciem wierzchem, z uzdy, podpiersia i podogonia. Zgodnie z przekazem dawnych pamiętnikarzy, Polacy stroili swoje zwięrzęta w perły, srebro i złoto, drogie kamienie. Złote bywały zwłaszcza strzemiona.
Stąd też wzięła się nazwa bogatego daru. "Konia z rzędem" dostawało się kiedyś za wyjątkowe zasługi, dowody brawurowej odwagi. "Konie z rzędem" były też przedmiotem magnackich zakładów. Ich wartość porównać można współcześnie do ceny najbardziej luksusowych aut bogato wysposażonych, takich które i teraz bywają nagrodami w popularnych konkursach.
Wykorzystując brzmienie frazeologizmu, dowcipny użytkownik język polskiego wymyślił następującą anegdotę.
Pewnego dnia do króla przychodzi dzielny rycerz ze skargą, na nagrodę, którą odebrał w związku ze swoimi bohaterskimi czynami.
- Najjaśniejszy panie - mówi - pokonałem smoka, uratowałem księżniczkę, oswodziłem uwięzionych włościan, a w zamian otrzymałem chudą szkapinę, której nie tylko nie można dosiąść, ale nie da się jej nawet nakarmić, bo tak wybrzydza nad workiem owsa. Proszę o zamianę za obiecanego konia z rzędem!
Król popatrzył na rycerza zniecierlipliwiony i powiedział:
- Mówiłem zrzędę, konia zrzędę...