Sprawa w Osieku


     P. Bruegel, Sroka na szubienicy

W XVII wieku Osiek był prężnie rozwijającym się miastem królewskim. Miejscowość swój rozkwit zawdzięczała kolejnym władcom, a przede wszystkim mądrym i pracowitym mieszkańcom, którzy pomnażali swe dobra osobiste pamiętając także o tym, co wspólne. Dramatyczne wydarzenia, które miały miejsce pewnej nocy i ich konsekwencje, wystawiły jednak na szwank dobre imię miejskich instytucji i osieczan, i sprawiły, że miejscowość przeszła do historii, jako miejsce, w którym sprawiedliwość wymierzona została w sposób absurdalny.

Jednego razu miejscowy ślusarz wypił zbyt wiele wina. W tym stanie wdał się w ostry spór z miejskim sługą. Mężczyźni kłócili się z zapałem, a gdy ślusarz wyczerpał wszystkie swoje argumenty, postanowił przekonać adwersarza  siłą do swoich racji. Źle ocenił jednak możliwości przeciwnika i uderzył go tak nieszczęśliwie, że biedny miejski sługa padł bez życia. Ślusarz natychmiast został ujęty  i postawiony przed miejscowym sądem. Jego wina była bezsporna, a sąd nie miał najmniejszych wątpliwości, że delikwent zasługuje na najwyższy wymiar kary, śmierć przez powieszenie.

Po ogłoszeniu wyroku mieszkańcy Osieku spostrzegli jednak, że jeśli wyrok zostanie wykonany, to miasto pozostanie bez ślusarza. Byłaby to niepowetowana strata. Ucierpieliby i mieszkańcy, i pretiż grodu. Radzono więc, jak znaleźć wyjście z tej trudnej sytuacji. Zaniechanie wykonania kary nie wchodziło w grę, obrażałoby poczucie sprawiedliwości. I wtedy ktoś przypomniał sobie, że co prawda w mieście jest tylko jeden ślusarz, ale za to kowali jest dwóch. By sprawiedliwości stało się zadość, a miasto nie ucierpiało, jeden z nich powinien zostać powieszony. Jak uradzono, tak i zrobiono. Kowal zawisł na szubienicy.

Pamiątką po tym wydarzeniu jest frazaŚlusarz zawinił, a kowala powieszono”. Używamy jej wówczas, gdy chcemy powiedzieć, że ukarana została osoba niewinna, a nie winowajca.

Zobacz także