Ciotki rewolucji


Plakat z czasów PRL

Takim wyrażeniem lekceważąco i z pobłażliwością nazywane bywają kobiety nazbyt oddane pewnej idei, niespełnione w życiu osobistym.
Nie wiadomo, kto wymyślił ten frazeologizm. Rozpropagował go natomiast Tadeusz Konwicki, który w opublikowanym w połowie lat 80-stych quasi-pamiętniku "Nowy Świat i okolice" zanotował:

"W latach pięćdziesiątych Polską rządziły ciotki rewolucji. Proszę mnie nie poprawiać. Ja wiem, że w szkołach uczą, iż władzę sprawowali wtedy Bierut, Cyrankiewicz albo Różański. Ale naprawdę wszyscyśmy podlegali bezapelacyjnie ciotkom rewolucji.
Były to panie w średnim wieku, ale jeszcze nie stare, choć zdarzały się śród nich i staruchy pamiętające jeszcze Lenina, na ogół niezbyt urodziwe, choć bywały i niebrzydkie, a nawet z pewnymi skromnymi pretensjami męsko-damskimi.
Były zazwyczaj czarniawe, przy kości, krótko ostrzyżone, energiczne, zdecydowane w odruchach, rozkochane w marksizmie-leninizmie i fanatycznie oddane władzy ludowej. W większości pochodziły z plutokratycznych domów żydowskich i miały już za sobą pewien staż w przedwojennej partii komunistycznej.
Każdy z nas musiał się zetknąć swego czasu z taką działaczką. Siedziały one w gabinetach Komitetu Centralnego, w zakątkach Ministerstwa Bezpieczeństwa, w salkach kolaudacyjnych kinematografii, a także w skromnych pokoikach wydawniczych czy redakcyjnych.
Nie wiem, jak inni, ale ja odczuwałem jakiś ożywczy niepokój, kiedy moje drogi skrzyżowały się z drogą takiej towarzyszki dyrektorki czy redaktorki. Wiem, że wielu ludzi uciekało przed nimi jak przed zarazą, ale chyba niesłusznie. "

Mimo że czasy PRL minęły dawno temu, "ciotki rewolucji" zadomowiły się w rzeczywistości i w polszczyźnie na dobre i w kolejnym pokoleniu nieprzerwanie walczą z zacofaniem o tolerancję i postęp.

Zobacz także